Jest wiele, czasem różnie śmiesznych przeróbek robionych przez dzieci.
Są też świetne....



Dodany: 27.10.2008 01:36:10 przez valdie68 (3.69)


He he. To chyba o nas przepowiednia była

Ryby, żaby i raki
Raz wpadły na pomysł taki,
Żeby opuścic staw, siąść pod drzewem
I zacząć zarabiać śpiewem.
No, ale cóż, kiedy ryby
Śpiewały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Karp wydął żałośnie skrzele:
"Słuchajcie mnie przyjaciele,
Mam sposób zupełnie prosty -
Zacznijmy budować mosty!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Budowały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Rak tedy rzecze: "Rodacy,
Musimy się wziąć do pracy,
Mam pomysł zupełnie nowy -
Zacznijmy kuć podkowy!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Kuły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Odezwie się więc ropucha:
"Straszna u nas posucha,
Coś zróbmy, coś zaróbmy,
Trochę żywnosci kupmy!
Jest sposob, ja wam mówię,
Zacznijmy szyć obuwie!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Szyły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Lin wreszcie tak powiada:
"Czeka nas tu zagłada,
Opuścilismy staw przeciw prawu -
Musimy wrócić do stawu."
I poszły. Lecz na ich szkodę
Ludzie spuścili wodę.
Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami
Zapełni się staw? Zważcie sami,
Zwłaszcza że przecież ryby
Płakały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Jan Brzechwa
Dodany: 25.10.2008 01:24:15 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil myway
...Brzechwy poezji kłaniajmy się nisko
Pomnąc z dzieciństwa Jego mądre rymy
Gdy ciepłym głosem nad nad naszą kołyską
Czytały nam Matki patrząc czy już śpimy...

Dublin, 25.10.2008 r.
dodany przez: myway (4.25)   kiedy: 2008-10-25 23:11:02
Pokaż profil madelaine
Na bezrybiu i rak ryba;)
dodany przez: madelaine ()   kiedy: 2008-10-25 02:35:18

Stop Smoking in 3 Minutes!!!
Palę i śmierdzę papierosami od dawna. "Wstyd mi - za tych z Radomia" jak śpiewał Jaruzelski u Kazika. Choć on nie o tym śpiewał

Opinie na forach są bardzo podzielone, lecz chyba opinie pozytywne przeważają.

"Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaprotestowała w piątek przeciwko papierosom elektronicznym, które uchodzą za najnowszy środek mający pomóc w rzuceniu palenia. Według WHO zawierają one substancje toksyczne.
WHO wyraziła też oburzenie postępowaniem producentów elektronicznych papierosów, którzy bezprawnie umieścili logo i nazwę organizacji na opakowaniach, w reklamach lub na swoich stronach internetowych, by przekonać kupujących, że jest to produkt zupełnie bezpieczny.

Miało to im pomóc w konkurowaniu z lepiej znanymi na rynku plastrami i gumami antynikotynowymi.

"To 100-procentowe kłamstwo, jakoby papierosy elektroniczne miały wyleczyć kogokolwiek z nałogu" - powiedział dyrektor departamentu antynikotynowego WHO Douglas Bettcher.

WHO wysłało list do producentów tych papierosów, nakazując natychmiastowe wycofanie swojego logo i nazwy z wszelkich materiałów reklamowych.

Wynalezione w 2004 roku w Chinach, elektroniczne papierosy działają na podstawie procesu waporyzacji, w trakcie którego przetworzona i oczyszczona nikotyna z liści tytoniu zostaje w atomizerze skroplona, zamiast być spaloną.

"Od czasu wprowadzenia na rynek tych papierosów, żadne poważne instytucje nie przeprowadziły badań klinicznych bądź toksykologicznych, które udowadniałyby skuteczność oraz bezpieczeństwo dla zdrowia e-papierosa" - podsumował Bettcher.

Ostatnio francuskie ministerstwo zdrowia potwierdziło, że elektroniczne papierosy mogą zawierać substancje szkodliwe dla zdrowia takie jak glikol propylenowy. (PAP)"

Wg mnie, walczą o kontrolę nad wtłaczaniem nam chemii do mózgu.
Macie swoje zdanie na ten temat?










Ostatnie mi się najbardziej podobało, bo jakoś zawsze lubiłem Francuzów.

Dodany: 9.10.2008 12:30:36 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Czemu na priv? TAJEMNICA JAKAŚ?
Mi ostatnio lekarz przepisał zamiast plastrów takie z nabojami. Nabija się taki plastikowy papieros, KRZTUSZĘ SIĘ PO TYM. Ale to nie chodzi o dawkę nikotyny przecież.
Palę dalej choć wyraźnie mniej. Papierosów, używając innych wynalazków z nikotyną.
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2010-06-11 17:24:56
Pokaż profil hanagah
Nie palę już cztery miechy.Jeśli macie jakieś pytamnia piszcie na pw
dodany przez: hanagah ()   kiedy: 2010-06-11 16:51:22
Pokaż profil valdie68
Chyba masz rację, że to tylko o pieniądze chodzi. Z wodorem to jednak bardziej skomplikowana sprawa, ale temat bardzo ciekawy...
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-10-09 00:59:10

Właśnie świat przechodzi największy kryzys finansowy od lat dwudziestych XX wieku, ale to mnie nie "nawilża".
Podnieca mnie natomiast fakt, że mimo początkowych perturbacji na granicy francusko - szwajcarskiej będzie działał Wielki Zderzacz Hadronów - LHC (z ang. Large Hadron Collider).

Żeby wyjaśnić zachowanie się atomów, fizycy wymyślili teorię kwantową, co doprowadziło do opracowania półprzewodników i innych wynalazków, które spowodowały niebywały XX-wieczny rozwój technologiczny. Mnie w podstawówce uczono już wtedy nieaktualnych danych, że atom to jądro i elektrony, a jądro to protony i neutrony. Okazało się, że istnieją też kwarki i leptony, neutrina i miony, wuony, zetony itp.
Każdy pewnie słyszał o tzw. boskiej cząsteczce czyli bozonie Higgsa, który istnieje do tej pory tylko hipotetycznie, a jest konieczny aby cała fizyka kwantowa nie okazała się stekiem bzdur. Odpowiadałby on za fakt iż cząsteczki mają masę czyli za grawitację.

Ten LHC jest około 500x potężniejszy niż poprzedni i fizycy spodziewają się, że pozwoli to odkryć tego bozona lub coś co go zastąpi. Kosztował 9000000000 $, i pewnie jeszcze wydamy (Polska też partycypuje) sporo przez następne 10-20 lat zanim coś uda się odkryć, ale możliwości jakie to stworzy są niewyobrażalne.
Nie jestem fizykiem, ale jak wielu uczyłem się o prędkościach podświetlnych, wzroście masy i zakrzywieniu czasoprzestrzeni wtedy występującym. Teoretycznie. Gdyby udało się wkrótce zbadać dokładnie jak działa grawitacja i czas... Ja mam dopiero 40 lat. Chyba też rzucę palenie, aby tych odkryć doczekać, bo wygląda na to, że to już całkiem niedługo
http://public.web.cern.ch/public/




Dodany: 1.10.2008 10:29:58 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil konto_usuniete
Sam sie zepsul.....albo ktos go zepsul ;) W 1 dzien po rozruchu hackerzy mieli zabawe...nie zdziwilbym sie ,gdyby cos namodzili...ale oficjalna wersja musi byc jakas przeciez ;)
Osobiscie uwazam, ze to ich troche przerasta jeszcze...wlasnie technologicznie. Za duze to, za duzo elementow, ktore sie moga zepsuc. Nawet w wahadlowcach Nasa sa procedury awaryjne...opcje....i jakis margines bledu. Tutaj marginesu byc nie moze....to wszystko zbyt precyzyjne przeciez....zbyt male......
Tyle mojego marudzenia :D
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-10-02 01:36:01
Pokaż profil valdie68
Z tą dziurą to były bzdury z tabloidów, a na wiosnę będzie ponowny rozruch, bo się zepsuł. Zresztą nie spodziewano się inaczej, gdyż to precyzja na skraju obecnych technologii. Odchylenia orbity Ziemii powodują jego skracanie się i wydłużanie o kilka setnych milimetra w ciągu doby, a to dla cząsteczek jakby się samochody o setki kilometrów mijały i oni muszą to wszystko korygować na bieżąco.
O chemii w mózgu to pisałem na początku tych moich zapisków, ale niestety za dużo wątków spłodziłem i się nie pokazuje chyba...
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-10-02 00:02:21
Pokaż profil konto_usuniete
Jak to bedzie dzialal? Dziala od 2ch tygodni :) Mial byc nawet koniec swiata z tym wziazany, czarna dziura etc...a tu cisza :)
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-10-01 22:57:37

Nie jako naród, nie jako emigranci, ale jako użytkownicy nadajemy.ie.
Ostatnio nie miałem czasu, bo wciągnąłem się w granie na komputerze wieczorami, ale wciąż zerkam na wiele różnych for i muszę powiedzieć, że najbardziej mi brakowało właśnie społeczności nadajemy.ie.
Nie wiem dlaczego.

Odnoszę wrażenie, że użytkownicy tego forum są dojrzalsi i bardziej nakierowani na czynienie dobra niż użytkownicy większości innych portali. Mylę się?
Oczywiście to, że jako szczęśliwcy potrafimy porozmawiać o śniadaniu, sałatkach i innych zupełnie nieistotnych sprawach, niektórym się wydaje infantylne i pretensjonalne, a fakt iż ktoś opowie jakąś szczerą historię jest dla "prawdziwych twardzieli" żenujący.

Mi się tu jednak podoba, jest tak swojsko, mało pozerstwa i cwaniakowania, choć przecież ile ludzi tyle upodobań.

Moderatorzy Interii pobawili się w spisanie typów forumowiczów:

Ilu forumowiczów potrzeba, żeby zmienić żarówkę?

1 aby zmienić żarówkę i napisać że żarówka została zmieniona

14 którzy podzielą się podobnymi doświadczeniami przy zmienianiu żarówki i napiszą o tym jak inaczej można było to zrobić

7 którzy ostrzegą o niebezpieczeństwach grożących przy zmianie żarówki

1 którzy przeniesie temat do działu „Oświetlenie”

2 którzy zaczną się kłócić i przeniosą to do działu „Elektryka”

7 którzy wytkną błędy gramatyczne/ortograficzne w postach na temat wymiany żarówki

5 którzy pojadą tym co wytykali błędy

3 którzy poprawią te błędy

6 którzy będą się kłócić czy pisze się „żarówka” czy „rzarówka” i 6 którzy powiedzą im że są głupi

2 profesjonalnych elektryków którzy poinformują wszytskich że mówi się „lampa”

15 wszechwiedzących którzy twierdzą że siedzieli w tym temacie i mówi się „żarówka”

19 którzy napiszą że to forum nie jest o żarówkach i powinno się to przenieść do forum o żarówkach

11 którzy obronią temat mówiąc że wszyscy uzywają żarówek więc temat pasuje

36 którzy będą debatować która metoda zmieniania żarówek jest lepsza, gdzie kupić żarówki, jakiej marki i które są wadliwe

7 którzy podeślą linki gdzie można zobaczyć różne przykłady żarówek

4 którzy napiszą że te linki nie działają i podeślą nowe

13 którzy zacytują kilkanaście postów pod cytatami pisząc: „Ja też” /„Zgadzam się”

5 którzy napiszą że odchodzą z forum bo nie mogą dłużej znieść kontrowersji wokół żarówek

4 którzy napiszą że „BYŁO!”

13 którzy napiszą żeby „szukać” zanim napisze się kolejne pytania o żarówki

1 który zrobi mały hijack i zapyta się jak wymienić klakson

1 który odpowie na oryginalny post po pół roku i zacznie temat od nowa.
http://moderatorzy.blog.interia.pl/
Dodany: 27.09.2008 08:49:20 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil dona1972
...a tam zaraz olać hehe ....temat jak każdy inny !
...faktem jest ,że się pozmieniało , może właściwe słowo to " uspokoiło" mnie też już jakieś nie chciejstwo opętało .
... mimo to lubię " tu" wpadać jak mam tylko chwilkę .
dodany przez: dona1972 (4.45)   kiedy: 2008-09-29 23:09:47
Pokaż profil ewelinaaoirghe
olać żarówki..
najwięcej dostaje się na tutaj "głupim" od "tolerancyjnych" :~~
dodany przez: ewelinaaoirghe (4.44)   kiedy: 2008-09-28 23:37:12
Pokaż profil madelaine
a ja zapytam po co zmieniac zarowke skoro widze w ciemnosciach:)
dodany przez: madelaine ()   kiedy: 2008-09-27 22:26:14

Przecież jesteśmy ostatnio tacy szczęśliwi... Jesteśmy w UE i naszym odwiecznym przyjaciołom Gruzinom pomogliśmy cosik. W Polsce jest coraz lepiej, co za diabeł w nas siedzi?


Po obejrzeniu tego fragmentu filmu i chwili na całuski napiszcie jak według Was doszło do tego, że Polacy są uważani za naciągaczy. Proszę
Dodany: 26.08.2008 10:46:52 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil ewelinaaoirghe
kiedy obywatele bogaci to i ojczyzna bogata. więc tak naprawdę wszystko dla ojczyzny :~~~~
dodany przez: ewelinaaoirghe (4.44)   kiedy: 2008-08-27 20:40:29

Jedni szukają na innych forach, jeszcze inni probują czasem tu go zrobić, ale oni chyba nie wiedzą, że aby kwas otrzymać potrzebny jest inny kwas i sól, czasem jakieś wodorotlenki, opady, no i dużo wody przeważnie.


Dodany: 22.08.2008 10:32:22 przez valdie68 (3.69)


"8.04.2006 r.

Czy to nie dziwny zbieg okoliczności, że wszystkie bajki kończą się w tym samym momencie – czyli tam, gdzie zaczyna się życie? Oto nieszczęśliwa księżniczka z kamiennej wieży zostaje wreszcie ocalona przez cudownego księcia na białym koniu i …dalej co? „Żyli długo i szczęśliwie”? Tylko tyle? Pamiętam z dzieciństwa, jak zadręczałam mamę, żeby nie przerywała tak nagle opowieści – jakoś nigdy nie starczało jej cierpliwości albo pomysłów na ich dokończenie. A może po prostu uważała, że później to już tylko robi się co raz nudniej i właściwie nie ma o czym opowiadać?
Miałam 15 lat, kiedy wraz z pierwszym pocałunkiem odkryłam uroki świata baśni w realu. On mówił wierszem, nosił zamszowe buty i malował obrazy prawdziwymi olejnymi farbami . Była wiosna. Mogliśmy godzinami przesiadywać na wiadukcie nad dworcem i patrzeć jak pod nami przejeżdżają pociągi i znikają w oddali. Tak miało być wiecznie. Niestety…nie dotrwaliśmy nawet do lata. Bajka skończyła się gwałtownie i bez wyraźnej przyczyny. Szybko zdarzyła się kolejna. Tym razem to była miłość. Taka „po grób” i „na zabój”. Mój ukochany miał długie blond włosy, skórzane spodnie i był najprzystojniejszy w mieście. Przyjeżdżał po mnie motorem , wszędzie zabierał z sobą gitarę. Mieliśmy żyć w wielkim garażu i mieć troje dzieci. Cóż… Ta bajka przetrwała trzy lata, choć były w niej zacięcia i długie przemilczane akapity. A potem?..
…Potem już nie wiem ile ich się zdarzyło. W każdym razie żadnej nie udało mi się nawet „doczytać” do szczęśliwego końca. I chyba z tego powodu moje uwielbienie do bajek stopniowo zaczęło zmieniać się w wyraźną niechęć. Nieprzespane noce pełne westchnień do Księżyca, suchość w gardle, drżące dłonie na Jego widok, ciągłe staranie się o to by wypaść jak najpiękniej, wyczerpujące popisy, kulinarne, intelektualne, erotyczne i wszelkie inne – cała ta feromonowa jazda charakterystyczna dla wczesnych stanów zakochania stała się dla mnie męczącym wstępem do właściwej Istoty Rzeczy, która wciąż pozostawała dla mnie nie odkrytą tajemnicą…
Kiedy okazało się, że moja kolejna miłość zamiast do bram wiecznego błogostanu doprowadziła mnie do skraju załamania nerwowego, nabrałam ogólnego wstrętu do spraw damsko-męskich. Drażniły mnie wszelkie filmy o miłości, książki z wątkiem romantycznym, a nawet całujące się pary na ulicy. I wtedy spotkałam Johna – sytuacja czysto zawodowa. Profilaktycznie, w celu uniknięcia jakichkolwiek pokus i nieporozumień, na mitingi z Porterem wybierałam południowe pory i jasno oświetlone pomieszczenia. Wkładałam na siebie byle co i ograniczyłam wszelkie znane kobietom środki podwyższające stopień atrakcyjności ( patrz: pudry, szminki, perfumy i inne). Wychodziło mi to dość naturalnie. Wspomagały mnie podły nastrój i sporadyczne „przypadkowe” spotkania z pewnym (byłym już) księciem z bajki, który pojawiał się wszędzie tam, gdzie mógł się na mnie natknąć i obsypywał komplementami w stylu: „ Ale przytyłaś! I taką ziemistą cerę masz. I jakby ci się zęby powykrzywiały”. Czułam się więc w sam raz, by zasilić szeregi cyników i malkontentów wyznających zasadę : Miłość jest tylko wytworem wyobraźni i nie ma co sobie nią głowy zawracać.
W takim stanie pozostawałam przez kolejne pół roku…by dnia pewnego ze zdziwieniem odkryć, że… kocham się w Porterze! Nie wiem jak to się stało. Nagle zaczęłam się martwić, czy dobrze je, czy spokojnie sypia, słowem - czy ma w życiu wszystko czego potrzebuje. Musiałam w końcu przyznać, że tęsknię, że niecierpliwie czekam na każde spotkanie, że chcę być blisko, rozmawiać z nim i śmiać się. I tak oto, wbrew mnie samej, rozpoczęła się kolejna w mym życiu bajka, której treść po części stała się pożywką dla kolorowych pism i salonowych plotkarzy. Kto chciał, mógł się nam poprzyglądać, przyjść na koncert, posłuchać naszych płyt - i uszczknąć coś dla siebie z tej miłości. Staliśmy się modnym smakiem sezonu, gorącym newsem, ulubionymi bohaterami powszechnie dostępnego romansu. Podziwiali nas wszyscy – starzy, młodzi, bogaci i biedni - bo przecież wszyscy kochają bajki! Zwłaszcza z Happy Endem!
…I tu następuje słynne „ I żyli długo i szczęśliwie”. Może faktycznie dla czytelnika ( zwłaszcza pism kolorowych ) tyle wystarczy. W końcu prawie każdy z nas kiedyś z kimś decyduje się zostać na stałe, stworzyć dom i rodzinę – nic w tym oryginalnego. Proza życia – ot co, i tyle. Tymczasem dla mnie dopiero teraz zaczyna się robić ciekawie. Oto historia nabiera nowego tempa, pojawiają się niespodziewane wątki i zaskakujące zwroty akcji. Jestem niezwykle wdzięczna losowi, że pozwolił mi dotrzeć do tej „nudnej” części opowieści. Ostateczne jej odtajnienie zajęło mi dokładnie 9 godzin i 35 minut – tyle czasu rodziła się nasza córka. A ja urodziłam się ponownie wraz z nią. Był 23 lutego 2006, godzina 18:35, w radio nad łóżkiem Jose Gonzalez śpiewał właśnie piosenkę „Heartbeats”, kiedy Pola wychyliła ze mnie głowę na ten świat. Chwilę potem leżała na moim brzuchu, jakby od zawsze było to jej ulubione miejsce. Oboje z Johnem patrzyliśmy na nią jak na prostą odpowiedź, której szuka się długo i wszędzie, a ona jest tuż obok, w zasięgu ręki... Istne czary! Było nas dwoje, zrobiło się o jedno więcej – na oczach zdumionych widzów wyskoczył królik z kapelusza! I niech mi ktoś powie, że dalej nie ma o czym opowiadać. Gdy kończy się ckliwa bajka, dopiero zaczynają się dziać prawdziwe cuda! Tak się tylko składa, że te największe wpisane są w zwykłą codzienność. To, czy nam spowszednieją, zależy już tylko od nas samych."

Poruszyło mnie, więc dodałem.
http://www.nieprzyzwoitepiosenki.com/
Tu jest autorka tekstu.
Dodany: 15.08.2008 10:53:09 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil konto_usuniete
A ja podziwiam brzuchatych, łysiejących facetów z włosami w uszach, którzy mówią młodym atrakcyjnym laskom: masz celulitis, ziemistą cerę, zęby ci się wykrzywiły....he, he, he. Trzeba być naprawdę zakochanym w sobie - to jest dopiero miłość.
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2009-04-05 12:22:47
Pokaż profil konto_usuniete
Hehe...tak wlasnie myslalem, ze to Lipnicka :)
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-08-16 13:23:07

Słyszeliście o tym zjawisku? Jeszcze niedawno w necie szukano ich z kropkami między literami. Teraz jakby emocje opadły.
"RODS" są jedną z najbardziej nierozumianych odkryć naszych czasów. Zauważone przypadkiem w marcu 1994 roku przez reżysera Jose Escamilla, który mianem "rods" (różdżka) nazwał te dziwne latające obiekty widoczne tylko na filmach oraz czasem na pojedynczych zdjęciach robionych "szybkostrzelnymi" aparatami. Wygląda na to, że te "obiekty" przemieszczają się tak szybko, że ludzkie oko nie jest w stanie ich wychwycić .

"RODS" mają od kilku do kilkudziesięciu centymetrów długości i wyróżnia się ich kilka odmian ze względu na rodzaj "turbinki". Ich organy napędzające są bardzo różne. Nie wiadomo, czy to efekt zróżnicowania gatunku, czy fazy rozwoju.
Dotąd zaobserwowano je w USA, Ameryce Pd, Europie i Azji. Czasem uwieczniono je nawet pod wodą.

Czy one mają szkielet?
Po trzynastu latach od nagłośnienia tego zjawiska, okazuje się, iż większość przypadków rejestracji „RODS” da się wytłumaczyć w całkiem logiczny sposób.

Przeważnie „RODS” nie są niczym niezwykłym, a są to tylko normalne obiekty latające (ptaki, owady) lub też odbicia światła słonecznego na soczewce. Wtedy nie są to jakieś dziwne obiekty, ale dziwny wizerunek normalnych obiektów.

Ja jestem skłonny uznać, że "RODS" nie istnieją.
Pewności nie mam.


Zobaczcie też to:
http://www.nestorindetroit.com/Demolition%20Doll%20Rods/Pictures-Publicity/Demolition_Doll_Rods_Publicity-one-third.jpg

Obrazek pasujący bardzo do treści wpisu. Niestety wyczerpałem limit dodając dwa małe zdjęcia. Nie rozumiem o co chodzi z tym limitem, ale to nic.























Dodany: 29.07.2008 01:13:07 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Aniutka, bo sam nie wiem co o tym myśleć. Jak napisałem we wpisie, skłaniam się do tego, że RODS nie istnieją, ale skąd mam wiedzieć jak jest naprawdę?
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-08-01 16:17:55
Pokaż profil aniutka73
Valdie, osłabiasz mnie tymi ciekawostkami. I nie piszę tego złośliwie. Jestem poddatna na: duchy, końce świata, obcych, czupakabra.
RODS? Jak to wynalazłeś? Kolejny temat do przemyśleń. A wiesz, co mnie najbardziej wkurza?
Nie wiem, co Ty myślisz o tym.
Zamieszczasz. Dajesz do myślenia. I spadasz.
dodany przez: aniutka73 (4.20)   kiedy: 2008-07-29 22:56:34

KAŻDY DZIEŃ TO NIEDZIELA

Nie jesteś kimś, kto się obudzi.
Dobre sobie. Albo wszystko to sen,
albo sen umarza jawę, normalnie,
lub też sny mieszkają u siebie, jedzą
tam i tak dalej. Tak mówią.

Lepiej nie otwieraj
oczu. Szkoda źrenic. A może
nie szkoda, dobre sobie. Musimy
sobie wszystko powiedzieć.
Nie, nic nie mówmy. Pójdziemy spać, a rano
znów się obudzimy. Żeby tylko
nie było upału. Ani deszczu. Potem
zadzwonię z aparatu, który połyka
jeden żeton na godzinę. Nie, już tu

jestem. W ciasnej budce. Czyjś głos
opowiada historię za historią. To
chyba automat.

Cezary Domarus - http://free.art.pl/domarus/wiersze.html
Dodany: 24.07.2008 11:28:45 przez valdie68 (3.69)


Tomasz Lipiński i Grzegorz Ciechowski.
Pozornie, wspólnego mają tylko tyle, że obu ich bardzo szanuję
I, że obaj uważali, że świat oszalał
Obejrzyjcie (posłuchajcie) te dwa utwory.

SŁOWA NAJWAŻNIEJSZE TAM!


Obaj wg mnie to geniusze, a objawiał się ten geniusz tam właśnie. Dzięki kobietom


Czy świat już nie szaleje?

Nieważne, proszę o posłuchanie pięknych piosenek.





Dodany: 19.07.2008 02:49:18 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
@klinika: niestety nie mam.

A porównajcie teksty obu piosenek, mają wspólne źródło?
Nie wiem nic o tym, a skojarzenia się same narzucają.
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-07-22 22:29:23
Pokaż profil konto_usuniete
Ciechowski byl i jest do teraz, mimo, ze juz go nie ma wsrod zywych, klasa sama w sobie....a slowa mial genialne....w prostocie przekazu.
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-07-19 23:29:47
Pokaż profil sweetangel
faktycznie piekne...:)
dodany przez: sweetangel (4.45)   kiedy: 2008-07-19 13:46:25

Adam Cebula
http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f63/15.html opowiadanie o smokozabijcy...
http://www.baron.s-f.org.pl/index.html strona domowa autora

Gorąco polecam milusińskim miłośnikom s-f i nie tylko
Dodany: 6.07.2008 05:29:12 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Jak A. Cebula napisał: "Są książki pisane po to, żeby się w głowie czytelnikowi poukładało, rozjaśniło. Są takie, żeby przeczytał i myślał, że tak się stało. Jedne przekazują wiedzę, ale są takie, które to skutecznie udają." Czy to jest s-f czy fantasy lub romans, to nie ma znaczenia.
Jako nastolatek tylko s-f czytywałem, teraz już nie tylko ;)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-07-06 18:05:21
Pokaż profil konto_usuniete
Bardzo lubie s-f, moze nie w strone smokow, ale......
Jednak nie moge sie przekonac do wszelakich e-bookow i czytania ksiazek w sieci....dotyk papieru...jednak w tym wzgledzie staroswiecki jestem. Tymniemniej opowiadanie calkiem ,calkiem :)
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-07-06 17:52:37

Kawałek okładki
Nie wiem czy nastrój to spowodował, ale pragnę się podzielic moim odkryciem. Pewnie wielu z Was widziało. Niech obejrzą znowu
Film dla tych, którzy czują się zbyt źle lub zbyt pewnie.

Wg wikipedii:
"Baraka (ar. البركة - z arabskiego błogosławieństwo. Dar jakim obdarzył Proroka Muhammada (Mahometa) Allah. Muzułmanie wierzą, że każdy prorok od Adama do Muhammada obdarzony jest podobną opieką, a ponadto nieomylnością w sprawach wiary. Dlatego też Muhammada nazywa się często al-insan al-kamil (ar. الانسان الكامل (człowiek doskonały). Baraka to starodawne słowo sufich. Oznacza błogosławieństwo, esencje życia, od której rozpoczyna się ewolucja."

Najlepszą recenzję jaką znalazłem po polsku napisał Paweł T. Felis na onecie:

"Już pierwsze minuty "Baraki" nasuwają oczywiste skojarzenie - czy to nie powtórka z "Koyaanisqatsi" Godfreya Reggio? Pozbawiona dialogów narracja, widziane w zwolnieniu fenomeny natury i w przyspieszeniu obrazy pędzącej cywilizacji (samochody niczym klocki do zabawy, ludzie przypominający mechanicznie napędzane mrówki), muzyka kontemplacyjna, rytmiczna, w pewnym sensie monotonna: słowem bardziej wizualna symfonia niż tradycyjnie rozumiany film. O wzorowaniu się na Reggio trudno jednak mówić, bo reżyser "Baraki", Ron Fricke, to operator, montażysta i scenarzysta "Koyaanisqatsi", a tym samym współtwórca dokumentalnego i narracyjnego stylu, który zwykliśmy z Reggio kojarzyć.

W pierwszym odruchu realizowaną przez 14 miesięcy "Barakę" - podobnie jak "Koyaanisqatsi" - odebrać można jako krytykę cywilizacji. Z jednej strony Fricke eksponuje bogactwo natury, jakby samowystarczalnej, niewzruszonej, żyjącej własnym życiem: monumentalność gór, bezkres pustyni, gigantyczne wodospady, hawajskie wulkany, skupiska ptaków tworzących na niebie fantazyjne kształty. Za chwilę jednak w ten świat wdziera się współczesny człowiek, a obrazy wycinanych lasów, eksplozji przygotowywanych przez poszukiwaczy surowców i codzienny pęd wielkiego miasta przechodzą zadziwiająco płynnie w zdjęcia masowych grobów i obozu w Oświęcimiu. A jednak nawet jeśli Fricke ma skłonność do operowania skrajnościami (również pod względem operatorskim: posługuje się najczęściej zbliżeniem albo dalekim planem) sensu filmu w interpretacji antycywilizacyjnej zamknąć się nie da.

Inna sprawa, że "Baraka" trafia do naszych kin z 13-letnim opóźnieniem - trafia zresztą słusznie, bo dla tego rodzaju kina czas płynie inaczej: film w żadnej mierze się nie zestarzał. Zmienił się jednak nasz odbiór - mam wrażenie, że dziś wyraźniej niż w roku 1992 cywilizacja domaga się obrony. Kiedy Fricke zestawia japoński teatr i taniec afrykańskich plemion, malujących się Afrykańczyków i wytatuowanego mężczyznę w publicznej łaźni, masową pracę w fabrykach i modlitewne obrzędy, w obrazach tych widzę ludzkie życie, które oparte jest na rytuale. Rytuał ten czasem zachwyca, kiedy indziej przeraża, ale wydaje się czymś, co w naturalny - i niekiedy okrutny - sposób prowadzi i ludzkość, i przyrodę. Czy elementem powszechnego rytuału nie jest też stojąca na rogu ulicy prostytutka i leżący na ziemi bezdomny?

Ale w "Barace" od pierwszych ujęć podkreślana jest też rytualność zupełnie inna. Narrację filmu wyznaczają również obrazy ludzi w czasie modlitwy - mnichów, Żydów przy Ścianie Płaczu, muzułmanów, chrześcijan czy też Afrykańczyków klaszczących, krzyczących i tańczących w dziwnym połączeniu ekstazy i skupienia. Nie chodzi rzecz jasna o prosty szacunek dla wieloreligijności. "Baraka" w języku muzułmańskich mnichów oznacza błogosławieństwo, oddech i esencję życia. Pełna skupienia kontemplacja i transowy niemal religijny taniec okazują się więc tym samym rodzajem ponadmaterialnego "oddechu" i drogą do esencji, zawsze zresztą niedościgłej.

Chociaż w pracy nad filmem Fricke wykorzystał skonstruowaną przez siebie specjalną kamerę do zdjęć poklatkowych, trudno powiedzieć, że jest to w dziejach kinematografii przełom. Wsłuchując się jednak w muzykę Michaela Stearnsa z Dead Can Dance - celowo prostą, niewymuszoną, unikającą w równym stopniu harmonicznych popisów i patosu - miałem wrażenie, że intencje reżysera były podobne: stworzyć film oryginalny, ale bez pseudonowatorstwa za wszelką cenę. Dla mnie więc - a tego rodzaju kino można i trzeba czytać bardzo indywidualnie - "Baraka" to wspaniały, hipnotyczny esej o uważności. O pełnym namysłu przyglądaniu się światu i szukaniu Esencji (duszy?) w tym, co egzotyczne i piękne, i tym, co zwykłe, codzienne, brzydkie, niekiedy przerażające."


Dodany: 30.06.2008 11:27:56 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil ewelinaaoirghe
a co myślisz Ty valdie68?
dodany przez: ewelinaaoirghe (4.44)   kiedy: 2008-07-01 20:31:17
Pokaż profil konto_usuniete
valdie -0 wygrzebales naprawde swietne dzielo - mam ten film w swoich zbiorach ale juz dawno do niego nie wracalem. dzieki:)
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-07-01 09:33:02

Ładnie pachnieć, to ważniejsze, niż ładnie wyglądać. Dlaczego?
Dużo by o tym gadać można...
"Walka o konsumenta coraz częściej toczy się poza jego świadomością. Jest to bitwa o jego emocje, wrażenia, a co za tym idzie o jego zmysły, dzięki którym tworzy się w konsumencie pewna wizja rzeczywistości. Ogromne znaczenie w tej gonitwie mają alternatywne metody komunikacji sensorycznej, a w szczególności zapach. Dla wielu jest on najwspanialszym pośród zmysłów, ponieważ jest mocno powiązany z centrum emocjonalnym człowieka. Z tego powodu niektórzy dowodzą, że wspomnienia zapachu są najsilniejsze. Inni naukowcy twierdzą, że prym wiedzie zmysł wzroku. Nie wnikając głęboko w to, który zmysł jest „silniejszy", jedno jest pewne - wykorzystywanie natury zmysłów w komunikacji marketingowej jest ważne, ale tylko jako narzędzie wspomagające tradycyjne narzędzia marketingowe." http://www.marketingzapachowy.info/artykuly/Tajemnice_marketingu_zapachowego_6.html
Powonienie jest najważniejsze. To coś jak podprogowe stymulowanie obrazem.
Szczególnie jeśli założymy, że istnieją feromony lub zapachy o podobnie skutecznym działaniu. Czyż nie jest tak, że czując zapach padliny wymiotujemy?
Wszyscy chyba znamy książkę i film "Pachnidło", która nie jest oparta o fakty autentyczne.
wg. wikipedii:
"Feromony - substancje semiochemiczne należące do grupy infochemicznej. Przeważająca grupa feromonów to skomplikowane mieszaniny wielu różnych substancji chemicznych, często z jednym dominującym składnikiem, znacznie rzadziej są to jednoskładnikowe substancje chemiczne. Naturalne feromony produkowane przez zwierzęta i rośliny, wydzielane na zewnątrz organizmu służą do komunikacji np. feromony agregacyjne, do przywabiania osobników płci przeciwnej (feromony płciowe) lub do zwalczania konkurencji ze strony zbyt licznej populacji własnego gatunku lub obcych (feromony antagonistyczne). Istnienie feromonów jest dobrze udowodnione w przypadku owadów[1] i gryzoni[2], trwają badania nad wydzielinami korzeniowymi roślin. Większość feromonów to substancje lotne, wywołujące reakcję skutecznie już przy minimalnym stężeniu, np. feromony płciowe ćmy pawicy samce wyczuwają nawet z odległości 3 km."
Dodany: 29.06.2008 10:16:19 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil basi-a
a co do meritum sprawy-jesli jestesmy manipulowani -z większą lub mniejszą przyjemnoscią-zato bez swiadomosci to chyba warte zastanowienia!
dodany przez: basi-a (4.42)   kiedy: 2008-07-11 09:25:15
Pokaż profil basi-a
a ja mysle,ze zmysły wzroku powonienia i słuchu idą ze sobą w jednej parze...ładna dziewczyna,ślicznie pachnie-i obrzydliwie mlaszcze zując gumę...pozytywne wrazenia niemozliwe...
dodany przez: basi-a (4.42)   kiedy: 2008-07-11 09:19:05
Pokaż profil martgos
nie, po prostu naruszono nerw odpowiedzialny za wzrok, i obraz jednego oka nie nakłada mu się na obraz drugiego, więc ma dwa obrazy...
dodany przez: martgos (4.28)   kiedy: 2008-06-30 07:55:07

Świat oszalał... Niburu, Nibiru, Planeta X, tak nazywany jest ten obiekt, dla nielicznych jest statkiem kosmicznym, który był Atlantydą. Mnóstwo sprzecznych informacji, ale są też jakieś konkretne.
"15 Marca 2004 NASA odkryła dziwny obiekt - tajemniczą dziesiątą planetę orbitującą wokół naszego Słońca. Nazwano ją Sedna i poinformowano, że bezpiecznie przeleci 950 milionów mil od Ziemi.
Jednakże już 12 Stycznia 2005 NASA wystartowała misję "Deep Impact" (Głębokie Uderzenie), której celem stała się kometa Tempel 1. Główną ideą było skonstruowanie statku zdolnego do dokładnego zderzenia z odległymi obiektami w kosmosie. Misja ta zakończyła się sukcesem gdy 4 Lipca 2005 dokonano serii zderzeń z kometą. Czy była to rozgrzewka przed kometą mającą uderzyć w 2012 roku?
Czy zaobserwowany obiekt to tajemnicza X Planeta - Nibiru - ta o której wiedziano już w starożytnym Babilonie i Syrii, a która przelatuje koło Ziemi co każde 3600 lat? Planetę tą będzie można zaobserwować na niebie już w 2009 roku co na pewno otworzy oczy i pozwoli uwierzyć wielu osobom."

Wikipedia podaje:
"Niburu (lub Nibiru) dla Babilończyków było ciałem niebieskim, powiązanym z bogiem Mardukiem (przez co niektórzy nazywają je mylnie "planetą Marduk"). Nazwa ma pochodzenie akadyjskie i oznacza "miejsce skrzyżowania" lub "planetę przejścia". W większości tekstów babilońskich jest identyfikowana z planetą Jowisz, a w 5. tablicy Enûma Elisz może być ona zidentyfikowana z gwiazdą Północy, którą w tamtym czasie był Thuban albo Kochab.

Według pisarzy, Zecharii Sitchina i Buraka Eldema Niburu w sumeryjskich zapisach odnosi się do nieodkrytej planety, ale te stwierdzenia nie są brane poważnie przez ekspertów astronomii i archeologii.

Tabliczki sumeryjskie napomykają o istnieniu w systemie słonecznym jedenastej planety. Z badań, jakich dokonali Noah Kramer, George Smith (z British Museum), a później rosyjski archeolog Zecharia Sitchin, wynika, że Sumerowie ochrzcili ją Niburu. Planeta zakreślała szeroką orbitę w kształcie elipsy, a jej obieg wokół Słońca wynosił 3600 lat. Planeta obracała się w przeciwnym kierunku i na płaszczyźnie nachylonej w stosunku do pozostałych planet. Niburu miała przechodzić przez Układ Słoneczny i kiedyś zbliżyć się do Ziemi. Zdaniem Sumeryjczyków, Niburu zamieszkiwała pozaziemska cywilizacja: Annunaki (co oznacza w języku sumeryjskim "ci, którzy przybyli z nieba").

Obecnie NASA odkryła planetę karłowatą o trajektorii częściowo podobnej do powyżej opisanej i nazwano ją Eris. Peryhelium jej orbity wynosi 38 j.a., a zatem nie przecina ona naszego układu planetarnego, którego najdalszy obiekt Neptun posiada aphelium równe 30 j.a. Także okres obiegu wokół Słońca nie odpowiada zapiskom sumeryjskim, gdyż wynosi 578 lat."
Orbita planety Sedna, nowego obiektu ujawnionego przez NASA
Rozmiar owej Sedny w skali porównawczej
Ci wymienieni pisarze, to łowcy sensacji i często naginają fakty.
Nie wiem co o tym myśleć. Czy w końcu Annunaki przybędą i będą chcieli odzyskać władzę? Będziemy wtedy niewolnikami, czy może przestaniemy wtedy być niewolnikami? Niektórzy też anomalie magnetyczne Ziemi uważają za możliwe wtedy, co oznaczałoby praktycznie wyginięcie naszego gatunku.
Kubuś Puchatek napisał:
"To jest bardzo ciekawy temat i będzie coraz ciekawszy na przestrzeni kolejnych prawie 5 lat. To nie odwracalne. Planeta Nibiru, zwana też planetą X zmierza ku naszemu układowi słonecznemu. O planecie już wiadomo od 1978 roku kiedy po raz pierwszy ją odkryto. Do dnia dzisiejszego nielicznie o niej wiedzą. Dlaczego? Sprawa jest prosta, szykuje nam się w najlepszym wypadku mały kataklizm na ziemi ( trzęsienia ziemi, super tsunami, ogromne anomalia pogodowe itd ) w najgorszym... no cóż niestety musimy założyć najgorsze. Sama orbita Nibiru przebiega co prawda troszkę od ziemi i teoretycznie nie ma szans żeby uderzyła w ziemie (obliczenia matematyczne), ale wraz z Nibiru mamy 7 innych problemów. Pisze 7 ponieważ na dzień dzisiejszy nie mamy pewności ile ma planeta X księżyców. Obserwuje się 7 obiektów poruszających się koło niej. Trzy z nich stosunkowo blisko samego Nibiru i 4 bardziej oddalone. Mam wielką nadzieje, że te cztery oddalone nie są z nią związane ponieważ mogłyby zrobić spustoszenie w układzie słonecznym. W naszym układzie słonecznym znajduje się tak zwany "pas asteroid". Naukowcy wysunęli teorie, że mógł on powstać podczas którejś z wizyt 12 planety układu słonecznego (Nibiru) a dokładnie po kolizji z jednym z jej księżyców. Nibiru odwiedza nas co 3600 lat, dlatego można znaleźć już zapiski w starożytnych tabliczkach i rysunkach po ostatniej wizycie.
Nibiru najbliżej ziemi znajdzie się w roku 2012. Z góry można założyć że jej najbliższe położenie względem ziemi nastanie wraz z datą 12 grudnia 2012. Co ta data nam mówi? Chyba każdy z nas wie.
Planeta X jest już widoczna gołym okiem! Niestety nie jest to wszystkim dane. W chwili obecnej mieszkańcą południowej półkuli ( stąd też specjalne instalacje i teleskopy na biegunie południowym zbudowane przez organizacje rządowe) W kolejnych latach będzie widoczna na wysokośći połnocnej Brazylii, następnie w 2010 na wysokości geograficznej Florydy (USA), potem Wysokość Madrytu i 2011 do 2012 na wysokości Polski. W tym momencie będzie już olbrzymem na niebie."

Inni mówią o dniu 21.122012 lub nawet później.


Czy macie prywatne bunkry na taką okazję?
Szansa na przeżycie jest, skoro Summeryjczycy i Babilończycy o tym pisali.
"Z ziemskiego punktu widzenia wschody i zachody planet układu słonecznego potwierdzają założenie o stałości ich orbit. Podobnie rzecz ma się w przypadku komet. Komety mogą obiegać Słońce po orbitach znacznie od niego oddalonych w swoim najdalszym punkcie. Na przykład kometa Kohoutka oddala się od Słońca na odległość sześć razy większą niż odległość Plutona. Pomimo to wiemy o jej obecności.
Na podstawie podań z Mezopotamii i źródeł biblijnych wynika, że okres obiegu dziesiątej planety wokół Słońca wynosi 3600 lat. Mówią o tym również teksty Sumeryjskie, w których orbita tej planety jest idealnym okręgiem. Poza tym liczba 3600 była przez Sumerów uważana za bardzo ważną. "
To, że o czymś piszą w sieci, nie znaczy jeszcze, że to jest prawda. Tak samo jak nic nie staje sie prawdą tylko dlatego, że "w telewizji mówili". Wszystko jest dla rozumnych, niektórzy specjalnie wprowadzają chaos, niektórzy po prostu próbują Nas oszukać!
Z różnych powodów, najczęściej dla pieniędzy.
Dodany: 15.06.2008 03:27:54 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil jabba
byla sobie kiedys taka przepowiednia ABIGEJL , kiedy 9 stanie sie 18 ,a !!! a planeta niby co 3600 lat sie pojawia blisko naszej planety!! moze 3x6 rezultacie nam daje 18 ,no ale to juz chyba jest wyszza jazda z tym do ogarniecia !!!!! mam nadzieje tylko ze przyszly prezydent usa ,o dziwo czarny bedzie 44 prezydentrm usa!!! zaskakujące co na to kkk,ktory jezt mocno zakozeniony w tym kraju!! moze to niemial byc papiez czarny lezc prezydent ,ktory w jakis zposób dysponuje wladza etc etc
moze tylko dlatgo ze znajdujemy sie u ego roku schylku naszego czasu i naprawde bedzie co ogladac!!!powodzenia i milego 2012 w przyszlych latach t
dodany przez: jabba (2.50)   kiedy: 2008-11-08 08:19:56
Pokaż profil logos
warto obejrzeć film na you tube pioruny bogów i poczytać komentarze to daje do myślenia co chcieli nam przekazać starożytni i co wiedzą Astronomowie i astrofizycy polecam
dodany przez: logos (2.50)   kiedy: 2008-11-01 17:00:04
Pokaż profil logos
na you tube jest multum filmów i zdjęć zrobionych gdy jeszcze była widoczna ( Nibiru ) jest też sporo śmiecia ale to musi nadejść Łuk :21:26 Jezus przepowiedział te wydażenia kiedy mówił o czasie końca . Choć nie podał daty ani godziny określił czas " gdy to wszystko ujrzycie podnieście głowy wasze bo zbliża sie odkupienie " przeczytaj Mat : 24 rozdział Łukasza 21 rozdział Marka 13 rozdział . Powiedziałem prawde .
dodany przez: logos (2.50)   kiedy: 2008-11-01 16:56:28

Tak wyglądali kiedyś
Późno się o ich koncercie dowiedziałem, nie wiedziałem, że grają znów razem, Alison była niedawno solo i chyba jej się spodobało w Dublinie, skoro Vince'a ściągnęła. Dodałem info do kalendarium, ale wciąż wiele osób może nie wiedzieć, więc z sympatii do grupy (i wspomnień, bo miałem wtedy 17lat) pobawię się w nosiciela info.

yazoo-only you, pierwsze próbki animacji komputerowej można przy okazji obejrzeć

Yazoo - Don't Go (tu fryzura Vince'a ciekawa).

Więcej to na youtube lub na koncercie, jeszcze tylko typowy komentarz z ich ostatniego koncertu, przedwczoraj chyba..
"I've seen them yesterday in Hamburg. Was quite okay, yet too short "


Ta wyglądają obecnie

Za forgottenjournal.com:
"25 years after helping to change the direction of British music, Vince Clarke and Alison Moyet are back together as Yazoo.

The band are set to embark on a world tour taking in the UK, Europe and the USA.

After Vince found fame as founder member and main songwriter in Depeche Mode, the floppy-haired keyboard maestro responded to an advert placed in Melody Maker by fellow Basildonian Alison and they formed Yazoo. They quickly became one of the UK’s most respected musical duos, leaving their mark on the charts.

The follow up album, You and Me Both was released just as the band were splitting up, leaving fans desperate to hear the songs performed live. The song went on to reach No. 1 regardless.

This summer, Yazoo are reuniting for their first tour in almost 3 decades. The Reconnected Tour will see the duo playing rare material alongside their hits.
Uwielbiam ich

Koniecznie te gitary obejrzyjcie
To chyba ich najpiękniejszy utwór, "Nobody's diary"

Dodany: 30.05.2008 06:30:12 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil aniutka73
Uwielbiam klimaty lat 80-tych. Czasami wydaje mi się, że nic lepszego już nie powstanie. Bardzo lubię Yazoo's: Only you.
dodany przez: aniutka73 (4.20)   kiedy: 2008-06-01 04:35:43
Pokaż profil milo70
Yazoo ... no proszę. A już myślałem, że to tylko wspomnienie.
Słuchałem ich z uszami przy radiu marki Śnieżka bodajże /btw moim pierwszym wzmacniaczu/ i szacunek do dziś.
dodany przez: milo70 (4.02)   kiedy: 2008-05-31 21:49:19
Pokaż profil ewelinaaoirghe
ha-ha "Don't Go" cudny kawałek!:)
dzieciństwo... :)
dodany przez: ewelinaaoirghe (4.44)   kiedy: 2008-05-30 22:21:44

Replika M15a4 Classic Army z kolimatorem, powyżej magazynek
Kiedyś sobie z listewek robiliśmy wymyślne karabiny i ganialiśmy po polach i rowach. Dziś jest inaczej.
Za Wikipedią:
"Airsoft przez wielu mylony jest z paintballem (speedballem), z którym nie ma wiele wspólnego. Ze względu na brak śladów kulki (w paintballu – farba) graczy obowiązuje kodeks honorowy wymagający przyznania się do trafienia. Historycznie paintball rozwijał się w USA i ma charakter przede wszystkim rozrywki, sportu drużynowego. Airsoft wywodzi się z Azji – w Japonii, Hongkongu, Chinach i na Tajwanie projektowana i produkowana jest większość sprzętu. Między innymi ogromnej popularności airosftu w Korei Południowej czy na Tajwanie, krajach wysoce zmilitaryzowanych i permanentnie zagrożonych przez sąsiadujące potęgi wojskowe, airsoft zawdzięcza swój odmienny od paintballa charakter – nacisk na maksymalne podobieństwo replik do prawdziwej broni palnej, wyposażenia graczy do prawdziwych oddziałów zbrojnych oraz rozgrywanie gier w "naturalnym" otoczeniu a nie na przygotowanym boisku. Innym skutkiem ubocznym azjatyckiego rodowodu są niższe niż w paintballu koszty sprzętu."

"Repliki ASG powstały po II wojnie światowej w Japonii aby umożliwić ćwiczenia oddziałom militarnym, które podlegały wówczas rygorystycznym przepisom dotyczącym posiadania i używania broni palnej. U podstaw airsoftu leży więc tradycja bushido, kładąca nacisk na honor, szacunek dla przeciwnika i samodoskonalenie – hasła wciąż żywe w airsofcie. Pierwsze komercyjne repliki pojawiły sie na rynku w latach osiemdziesiątych. W ostatnim czasie, dzięki pojawieniu się tanich replik produkowanych w Chinach airsoft stał się stosunkowo rozpowszechnioną rozrywką."

Może się pobawimy?
Dodany: 28.05.2008 08:55:19 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Naprawdę? Co za dziwny kraj. Prostytucja też jest tu nielegalna...
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-05-29 18:30:35
Pokaż profil konto_usuniete
Niestety, w Irl, trzeba miec na to pozwolenie.
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-05-28 22:27:52

Kabotyn nr1 czyli popularna Doda, Dorota jakaśtam, która jak Britney jest dumna z tego, że jest the suka ;). Z tego żyje i na naśladowcach zarabia.
Ktoś mnie uraził niedawno. Nazwał mnie kabotynem, bo uważa, że wszystkie rozumy pozjadał
Bywam pseudo-kabotynem. Fakt. Może, rzadko kabotynem.

"Słowo „kabotyn” pochodzi od francuskiego słowa cabotin, co kiedyś oznaczało kiepskiego aktora wędrownego. Dziś za kabotyna uważa się osobę udającą kogoś innego. Kabotyn zgrywa się, jest pozerem, ale to nie wszystko. Ponowoczesny kabotyn, o którym tu mowa, to postać „wzbogacona” jeszcze o co najmniej dwa „izmy”. Chodzi o epigonizm i snobizm. Słowo „epigon” pochodzi od greckiego słowa epígonos, czyli potomek, dziś powiemy: naśladowca, kiepski następca koryfeuszy, którzy musieli odejść. Natomiast snobem nazywa się osobę, która bezkrytycznie naśladuje modne zachowania lub poglądy ludzi, do których chciałaby się upodobnić. Ponadto snob lubi popisywać się wiedzą (tudzież renomowaną marką nabytego produktu) albo swoim niekoniecznie świadomym dyletantyzmem w dziedzinie sztuki. Toteż i jest tylko dyletantem, pożałowania godnym sympatykiem kiczu (wartości konwencjonalnych i stereotypowych). Kabotynem może być np. konsument, który posiadł dany produkt, gdyż reklama nadała mu jakąś pseudowartość, następnie uczynił on z niej składnik swojego życia — przynajmniej na jakiś czas. To postmodernistyczny mutant, złożony z marnego aktora, epigona i snoba; ignorant, który usiłuje pierwszy użyć modnego powiedzonka, skwapliwie imituje to, co zasłyszał, podpatrzył i przyswoił. Rozejrzyjcie się. Kabotyn to ten ostentacyjny gość, z którym normalny człowiek nie ma ochoty rozmawiać, ponieważ kabotyn zawsze chce rozmawiać ze wszystkimi. Co więcej, stara się skierować tok rozmowy na tematy, w których już się wyćwiczył, zdecydowanie preferuje mówić niż słuchać, ponieważ jest płytkim egoistą. Jest niewolnikiem jaźni odzwierciedlonej."

"Dawniej było inaczej, ponieważ nie było takiego szybkiego transferu informacji, nie było mediów i Internetu. Teraz każdy pragnie dopasować się do przeobrażającego się z dnia na dzień — propagującego kicz na wszelkie możliwe sposoby — ponowoczesnego świata. Każdy obsesyjnie próbuje dostosować się do narzucanych schematów i trendów, do przereklamowanego stylu bycia oryginalnym. Każdy chce oryginalnie się ubierać, więc wszyscy wyglądają tak samo; każdy chce pokazać, że ma oryginalny sposób myślenia, więc wszyscy myślą podobnie."

"Kiedy staję się pseudokabotynem? Gdy arcykapłan pada ofiarą jakiegoś „izmu”, błazen zaczyna go przedrzeźniać za pomocą nowych „izmów”, wtedy przekładaniec zaczyna znowu pracować. Dlaczego arcykapłan jest taki wrażliwy? Pewne światopoglądy i zjawiska nachodzą się na siebie i z biegiem czasu wydają się konieczne. Z silnej potrzeby wiary i poczucia sensu budzi się we mnie arcykapłan, który żywi się jakimś „izmem” (teorią lub ideologią), aby przetworzyć je na swój obraz i podobieństwo. Lecz błazen-filozof, który jest we mnie, nie pozwala mi zbyt długo posilać się jednym i tym samym, ponieważ dzięki swojej wielkiej wiedzy, zdaje sobie sprawę, jak mało wie i jak dużo musi jeszcze poznać. Zgodnie z prawem dialektyki, dochodzi do syntezy i wyłania się prawdziwe oblicze pseudokabotyna. Głód metafizyczny, potrzeba filozofowania i nauczania, chęć tworzenia i kochania. Najgorzej jest stanąć w miejscu, a nie jest to śmierć — jak pospolity kapłan. Oczywiście miło jest się czasem zatrzymać, to nawet wskazane. Pseudokabotynizm to nie perpetuum mobile, choć trzeba pamiętać, że życie to wędrówka.

Nasuwa się pytanie, czy pseudokabotyn jest kimś, kto udaje zwykłego kabotyna? Nie, to bardzo uproszczone rozumowanie. Byłbym wtedy kimś, kto zgrywa się na zwykłego kabotyna, a więc kabotynem. Jaki miałoby to sens? Jeżeli celem pospolitego kabotyna jest tylko i wyłącznie podniesienie swojej wartości we własnych oczach (lub w oczach ludzi, od których czegoś potrzebuje), to celem pseudokabotyna jest bezinteresowne wywyższenie siebie w oczach wszystkich, jako że zwyczajne pozerstwo ma on już daleko za sobą. Psedokabotynizm nie jest zwyczajnym symulowaniem pozerstwa, tylko wyrafinowanym (prowokacyjnym) manipulowaniem stereotypami."

Znajomy napisał to dwa lata temu. Nie będę przepisywał, bo nie jestem kabotynem.
Tekst bardzo polecam, nie radzę kraść , w całości jest: http://verte.art.pl/mysl/manifestpseudokabotyna/

Dodany: 20.05.2008 10:03:41 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Polecam tekst w całości, link na dole dałem. Ja cytuję tylko wybrane wyjątki.
Bycie człowiekiem nie jest proste... Wciąż wierzę, że da się ;)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-05-20 23:48:49
Pokaż profil aniutka73
I teraz nie wiem już, czy jestem kabotynem, czy psudo-, czy snobem. A może wszystkim naraz. Czyli... nikim? Nie jestem w stanie wychwycić granicy między byciem a udawaniem. Przez całe życie przecież na kimś się wzoruję.
Dzięki za danie mi do myślenia. (tak, jakbym tego nie miała na codzień!). Więcej myśli, więcej szaleństwa.
dodany przez: aniutka73 (4.20)   kiedy: 2008-05-20 22:36:39

"Płyta na chandrę, brak wiary w siebie i wszelkie smutki. Kiedy wydaje ci się, że świat jest okropny, usiądź i posłuchaj Anny Szałapak. Przekonasz się, że mimo wszystko może być pięknie i optymistycznie..."
(Maria Szabłowska)

Kilka lat temu koncertowała w Domu Polskim w Dublinie.

Anna Szałapak do słów Agnieszki Osieckiej z Opola'97 w piosence "Oczy tej małej"


Piosenka pochodzi z przedstawienia "Sztukmistrz z Lublina".

Posłuchaj pan, panie podróżny,
co się zdarzyło na Próżnej:
Żyła tam Jagna, dobra i czysta,
i chodził do niej Jan kancelista,
akurat to była niedziela,
kręciła się karuzela.
Zabrał tam Jagnę kochanek czuły
i całkiem zmącił jej miły umysł.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej - białe zeszyty.
A on był dla niej jak młody bóg,
żebyż on jeszcze kochać mógł.

A lato, jak bywa w Warszawie,
młodym slużyło łaskawie.
On ją zabierał nieraz na łódki,
a ona jego leczyła smutki.
Posłuchaj pan, panie wędrowny:
nastał ten dzień niewymowny,
odszedł bez słowa kochanek podły,
na nic się zdały płacz jej i modły.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej - białe zeszyty.
A on był dla niej jak młody bóg,
żebyż on jeszcze kochać mógł.

Pociągi odchodzą i statki,
ona nie wróci do matki.
Kto by uwierzył w całym Makowie,
że dla niej światem był jeden człowiek.
Przez niego więc siebie zabiła
ta, co z miłości tańczyła.
Bóg jej wybaczył czyny sercowe
i lody podał jej malinowe.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej - białe zeszyty.
A on był dla niej więcej niż Bóg,
żebyż on jeszcze kochać mógł.

Posłuchaj, niewierny kochanku,
co nienawidzisz poranków:
wróci jeszcze do ciebie ta trumna,
gdzie leży twoja kochanka dumna.
Bo taki, co kochać nie umie,
przegra - choć wszystko rozumie.
Bóg cię pokaże swą nieczułością
za to, żeś gardził ludzką miłością.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej - białe zeszyty.
A tyś był dla niej więcej niż Bóg,
pokłoń się do jej martwych nóg.
http://www.annaszalapak.com/
Dodany: 16.05.2008 10:24:02 przez valdie68 (3.69)


Każdy się gubi, nikt nie wie wszystkiego, właściwie to, że wciąż żyjemy, jest dziełem przypadku. Może już niedługo popełnimy zbiorowe samobójstwo?
Właśnie w całości obejrzałem film "Niewygodna Prawda" (An Inconvenient Truth).
Polecam, choć można go odebrać jako reklamówkę Al'a Gore'a, to jednak coś zawsze zostanie.
"W inteligentny sposób, z humorem, NIEWYGODNA PRAWDA mówi o tym, że nie możemy dłużej pozwalać sobie na postrzeganie globalnego ocieplenia jako tematu politycznego - jest to bowiem największe moralne wyzwanie, jakiemu musi stawić czoła współczesna cywilizacja."

To wielki skrót:
Tu co ludzie czasem o tym myślą
Dodany: 10.05.2008 05:44:23 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Też tak myślę. Jednak prawda potrafi być zabójcza.
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-05-10 20:05:42
Pokaż profil suruleres
The movie. Sad but true.
dodany przez: suruleres (4.24)   kiedy: 2008-05-10 19:25:05

Wczoraj byłem na koncercie, podczas którego ciarki chodziły mi po plecach.

Na zakończenie Festiwalu Bruno Schulza wystąpił BESTER QUARTET.
Pierwszą minutę ciężko przeżyć, ale jaka nagroda potem

Czterech mistrzów po prostu, a nie grają popu, bo nie chcą...
http://www.besterquartet.com/polski.php
Dodany: 4.05.2008 01:44:52 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Tak, to jest obrazek tylko z podkładem muzycznym. To jest z innej płyty, można na ich stronie więcej posłuchać ;)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-05-08 10:22:18
Pokaż profil konto_usuniete
Czy w tle to jest obrazek czy mi sie video zacielo (mam problemy z youtube w pracy)?
Wyglada to jak poczatek "Sanatorium Pod Klepsydra"
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-05-07 12:52:06
Pokaż profil valdie68
Schulza ;) W sprawie tego "ch" miałeś rację, mylić się jest rzeczą ludzką. Dzięki za ten tytuł z youtube ;)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-05-06 07:27:03

Nie wiedziałem, że on pisał muzykę do tego zjebanego serialu na podstawie świetnych powieści Sapkowskiego. Gra daje radę, a tu znów rodzynek, trailer i muzyka Grzegorza:


Dodany: 26.04.2008 11:18:59 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil konto_usuniete
tez sie zdziwilem, gdy sciagnalem soundtrack dzis...firmowany Ciechowskim
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-04-27 05:54:33

Zawsze tępił udających punków, niby był idolem poppersów, w rzeczywistości był tak mądry, że się ocierał o geniusz. Kaktusiorr mi właśnie o ni przypomniał i popołudnie spędziłem z OBYWATELEM GC.

Przykładowa piosenka kata:


Albo to: oszukuj mnie, oszukuj mnie, kłam kłam pięknie...


Dodany: 26.04.2008 09:46:43 przez valdie68 (3.69)


Taki komiks.Syn mi pokazał. Wiem, że euble jest świetny, ale tu tez cukiereczek...
http://su8.pl/amen/



Dodany: 21.04.2008 08:12:30 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil suruleres
Powiem krotko. Cool.
dodany przez: suruleres (4.24)   kiedy: 2008-04-24 08:52:49
Pokaż profil valdie68
To cieszę się, że jest jeszcze coś interesującego, na tym powtarzającym się świecie ;)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-04-22 23:59:22
Pokaż profil ju79
I wieczór z głowy... ROTFL!
dodany przez: ju79 (4.48)   kiedy: 2008-04-21 22:17:01

Nie mam lat 12, tylko 39, dlatego doceniam mantry. Choćby machanie porem.
Kolega z pitc.ie dał fajnego linka z hipnotyzującymi animacjami i nie tylko.
http://sieni.us/?id=5
Dodany: 21.04.2008 02:57:49 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Nuda też ma swój urok dotko, jak wiesz. Bardziej niż o pora chodziło mi o zastanowienie się, że wielokrotne powtarzanie słów może mieć wpływ na rzeczywistość, a adres stronki też uważam ciekawy ;)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-04-23 00:05:39
Pokaż profil dotka
e tam, jedyne co ja widze, to to, ze zmienila kierunek machania porem. nuda :P
dodany przez: dotka (4.35)   kiedy: 2008-04-21 21:27:48
Pokaż profil valdie68
Mantra tak działać powinna, że widzisz (dzieje się) co chcesz po pewnym czasie ;) Inne animacje też są ciekawe ;)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2008-04-21 19:45:54


Więcej:    
 ...   
6
O Mnie
Pokaż profil valdie68
valdie68 (3.69)
mężczyzna, lat 55, Baile Bhlainséir, Irlandia
to nie blog, to wieczorne zapiski



Ostatnie Komentarze
Pokaż profil
survie (4.24) dodał(a) komentarz do wpisu
ostatnio


Poprzednie Wpisy
11/09/2014 22:44
Oj dzieci dzieci......
16/08/2014 19:13
Kabaret...
12/01/2014 01:49
"wolni niewolnicy"... ...


Kto Obserwuje Tego Bloga?

Blogi innych użytkowników
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil