Kawałek okładki
Nie wiem czy nastrój to spowodował, ale pragnę się podzielic moim odkryciem. Pewnie wielu z Was widziało. Niech obejrzą znowu
Film dla tych, którzy czują się zbyt źle lub zbyt pewnie.

Wg wikipedii:
"Baraka (ar. البركة - z arabskiego błogosławieństwo. Dar jakim obdarzył Proroka Muhammada (Mahometa) Allah. Muzułmanie wierzą, że każdy prorok od Adama do Muhammada obdarzony jest podobną opieką, a ponadto nieomylnością w sprawach wiary. Dlatego też Muhammada nazywa się często al-insan al-kamil (ar. الانسان الكامل (człowiek doskonały). Baraka to starodawne słowo sufich. Oznacza błogosławieństwo, esencje życia, od której rozpoczyna się ewolucja."

Najlepszą recenzję jaką znalazłem po polsku napisał Paweł T. Felis na onecie:

"Już pierwsze minuty "Baraki" nasuwają oczywiste skojarzenie - czy to nie powtórka z "Koyaanisqatsi" Godfreya Reggio? Pozbawiona dialogów narracja, widziane w zwolnieniu fenomeny natury i w przyspieszeniu obrazy pędzącej cywilizacji (samochody niczym klocki do zabawy, ludzie przypominający mechanicznie napędzane mrówki), muzyka kontemplacyjna, rytmiczna, w pewnym sensie monotonna: słowem bardziej wizualna symfonia niż tradycyjnie rozumiany film. O wzorowaniu się na Reggio trudno jednak mówić, bo reżyser "Baraki", Ron Fricke, to operator, montażysta i scenarzysta "Koyaanisqatsi", a tym samym współtwórca dokumentalnego i narracyjnego stylu, który zwykliśmy z Reggio kojarzyć.

W pierwszym odruchu realizowaną przez 14 miesięcy "Barakę" - podobnie jak "Koyaanisqatsi" - odebrać można jako krytykę cywilizacji. Z jednej strony Fricke eksponuje bogactwo natury, jakby samowystarczalnej, niewzruszonej, żyjącej własnym życiem: monumentalność gór, bezkres pustyni, gigantyczne wodospady, hawajskie wulkany, skupiska ptaków tworzących na niebie fantazyjne kształty. Za chwilę jednak w ten świat wdziera się współczesny człowiek, a obrazy wycinanych lasów, eksplozji przygotowywanych przez poszukiwaczy surowców i codzienny pęd wielkiego miasta przechodzą zadziwiająco płynnie w zdjęcia masowych grobów i obozu w Oświęcimiu. A jednak nawet jeśli Fricke ma skłonność do operowania skrajnościami (również pod względem operatorskim: posługuje się najczęściej zbliżeniem albo dalekim planem) sensu filmu w interpretacji antycywilizacyjnej zamknąć się nie da.

Inna sprawa, że "Baraka" trafia do naszych kin z 13-letnim opóźnieniem - trafia zresztą słusznie, bo dla tego rodzaju kina czas płynie inaczej: film w żadnej mierze się nie zestarzał. Zmienił się jednak nasz odbiór - mam wrażenie, że dziś wyraźniej niż w roku 1992 cywilizacja domaga się obrony. Kiedy Fricke zestawia japoński teatr i taniec afrykańskich plemion, malujących się Afrykańczyków i wytatuowanego mężczyznę w publicznej łaźni, masową pracę w fabrykach i modlitewne obrzędy, w obrazach tych widzę ludzkie życie, które oparte jest na rytuale. Rytuał ten czasem zachwyca, kiedy indziej przeraża, ale wydaje się czymś, co w naturalny - i niekiedy okrutny - sposób prowadzi i ludzkość, i przyrodę. Czy elementem powszechnego rytuału nie jest też stojąca na rogu ulicy prostytutka i leżący na ziemi bezdomny?

Ale w "Barace" od pierwszych ujęć podkreślana jest też rytualność zupełnie inna. Narrację filmu wyznaczają również obrazy ludzi w czasie modlitwy - mnichów, Żydów przy Ścianie Płaczu, muzułmanów, chrześcijan czy też Afrykańczyków klaszczących, krzyczących i tańczących w dziwnym połączeniu ekstazy i skupienia. Nie chodzi rzecz jasna o prosty szacunek dla wieloreligijności. "Baraka" w języku muzułmańskich mnichów oznacza błogosławieństwo, oddech i esencję życia. Pełna skupienia kontemplacja i transowy niemal religijny taniec okazują się więc tym samym rodzajem ponadmaterialnego "oddechu" i drogą do esencji, zawsze zresztą niedościgłej.

Chociaż w pracy nad filmem Fricke wykorzystał skonstruowaną przez siebie specjalną kamerę do zdjęć poklatkowych, trudno powiedzieć, że jest to w dziejach kinematografii przełom. Wsłuchując się jednak w muzykę Michaela Stearnsa z Dead Can Dance - celowo prostą, niewymuszoną, unikającą w równym stopniu harmonicznych popisów i patosu - miałem wrażenie, że intencje reżysera były podobne: stworzyć film oryginalny, ale bez pseudonowatorstwa za wszelką cenę. Dla mnie więc - a tego rodzaju kino można i trzeba czytać bardzo indywidualnie - "Baraka" to wspaniały, hipnotyczny esej o uważności. O pełnym namysłu przyglądaniu się światu i szukaniu Esencji (duszy?) w tym, co egzotyczne i piękne, i tym, co zwykłe, codzienne, brzydkie, niekiedy przerażające."


Dodany: 30.06.2008 11:27:56 przez valdie68 (3.69)




Komentarze (2)
Pokaż profil ewelinaaoirghe
a co myślisz Ty valdie68?
dodany przez: ewelinaaoirghe (4.44)   kiedy: 2008-07-01 20:31:17
Pokaż profil konto_usuniete
valdie -0 wygrzebales naprawde swietne dzielo - mam ten film w swoich zbiorach ale juz dawno do niego nie wracalem. dzieki:)
dodany przez: konto_usuniete (2.50)   kiedy: 2008-07-01 09:33:02


Zaloguj się aby dodać komentarz. Zarejestruj się jeżeli nie posiadasz jeszcze konta.
O Mnie
Pokaż profil valdie68
valdie68 (3.69)
mężczyzna, lat 56, Baile Bhlainséir, Irlandia
to nie blog, to wieczorne zapiski


Poprzednie Wpisy
11/09/2014 22:44
Oj dzieci dzieci......
16/08/2014 19:13
Kabaret...
12/01/2014 01:49
"wolni niewolnicy"... ...


Kto Obserwuje Tego Bloga?

Blogi innych użytkowników
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil