Jak ktoś nie zna autora, bo go nie ma w TV to niech sobie pogoogluje.
Szanowni Państwo!
Koniec roku skłania do podsumowań, więc nic dziwnego, że z tak zwanych kół politycznych dobiegają odgłosy albo zachwytów, albo krytyki. Odgłosy zachwytów dobiegają albo z Platformy Obywatelskiej, albo z PSL-u, albo wreszcie – ze środowisk które są obowiązane do chwalenia rządu lub czynią to z głupoty. Odgłosy krytyki dobiegają z kręgów opozycyjnych, a Wielki Niemowa, to znaczy – reszta społeczeństwa, jak zwykle milczy, krzątając się wokół własnych problemów.
Czym zachwyca się koalicja rządowa i jej klakierzy? Na pierwszy rzut oka trudno to zrozumieć, bo cóż właściwie ma znaczyć stwierdzenie, że państwo polskie w dobrym stanie przetrwało katastrofę smoleńską? Panegirystom zdaje się chodzi o to, że chociaż zginął prezydent, ministrowie, parlamentarzyści i generałowie, to państwo się nie rozleciało. Po raz pierwszy zwrócił na to uwagę marszałek Komorowski podczas uroczystości 3 maja. Państwo rzeczywiście się nie rozleciało; to akurat prawda – ale ten fakt wcale nie jest dowodem jego siły. Jeśli czegoś w ogóle dowodzi, to tego, że nie ma ludzi niezastąpionych zwłaszcza w sytuacji, gdy tak naprawdę nie mają już oni żadnej władzy. O rzeczywistej sytuacji państwa polskiego, jako bytu politycznego znacznie lepiej świadczą próby ratowania twarzy przez premiera Tuska w związku z raportem końcowym nadesłanym przez Rosjan badających, a właściwie tworzących korzystną dla siebie wersję katastrofy smoleńskiej. Premier Tusk się oburzył, Rosjanie wyrazili zdziwienie tym oburzeniem – bo rzeczywiście – czegóż innego mógł spodziewać się osobnik, który ze strachu, że Rosjanie się pogniewają, nie ośmielił się skorzystać z istniejącego porozumienia z 1993 roku? Skoro oddał Rosjanom wyłączność na prowadzenie śledztwa, to nie powinien się dziwić, że prowadzą je oni po swojemu. Jeśli się dziwi, to znaczy, że nie potrafi przewidzieć skutków własnych działań.
Państwo, którego premier nie potrafi przewidzieć skutków własnych działań, dobrze funkcjonować nie może, zgodnie zresztą z zasadą: jaki pan – taki kram. Przekonaliśmy się o tym w minionym roku wielokrotnie; i na przykładzie powodzi, której kilkakrotny nawrót obnażył blagierstwo rządu – i na przykładzie stanu finansów publicznych, które w tempie co najmniej 4 tysięcy złotych na sekundę zmierzają ku swemu przeznaczeniu. Wreszcie przekonaliśmy się o tym ostatnio, obserwując chaos w komunikacji kolejowej, kiedy okazało się, że wszyscy dygnitarze zwyczajnie zapomnieli, że w zimie jest zimno.
W tej sytuacji opinia publiczna nie jest zaskoczona zapowiedzią podwyżek cen na wszystkie towary, zwłaszcza – na artykuły dla dzieci. Niczego innego po takim rządzie spodziewać się przecież nie można, zwłaszcza, że tak naprawdę jest on tylko gromadą figurantów, zorganizowaną i wystawioną do piastowania zewnętrznych znamion władzy przez Siły Wyższe, których najtwardszym jądrem są tajne służby z komunistycznym rodowodem. Te Siły Wyższe okupują państwo i – jak to okupant – rozkradają je na potęgę, szukając zagranicznego protektora, który zapewniłby im bezpieczeństwo.
Taka postawa prawdziwych rządców naszego państwa a ściślej – tej skorupy, która z niego pozostała, wychodzi naprzeciw oczekiwaniom strategicznych partnerów, to znaczy – Niemiec i Rosji. Mają oni względem nas nie tylko własne plany, ale dzięki rozbudowanej agenturze potrafią bez trudu je przeprowadzić. Mogliśmy przekonać się o tym podczas wizyty rosyjskiego prezydenta Dymitra Miedwiediewa. Z tej okazji prezydent Komorowski dobrał sobie za konsyliarza generała Jaruzelskiego, który dla Związku radzieckiego zawsze był gotów na wszystko – podczas gdy premier Tusk zasięgał wskazówek i rad u Naszej Złotej Pani Anieli. Gołym okiem każdy mógł zobaczyć, jak strategiczni partnerzy podzielili się wpływami w Polsce według klasycznej już dzisiaj formuły: wasz prezydent – nasz premier.
Więc chociaż z kręgów rządowych dobiegają odgłosy zachwytów, to nie maja one żadnych podstaw w rzeczywistości. Rząd premiera Donalda Tuska nie tylko jest gromadą figurantów, utworzoną i zorganizowaną przez okupujące Polskę Siły Wyższe, ale w dodatku koncentruje się przede wszystkim na robieniu dobrego wrażenia, czyli, mówiąc krótko – na bladze. Te zachwyty są częścią tego blagierstwa, podtrzymywanego przez media tak zwanego „głównego nurtu”, to znaczy – kontrolowane przez Siły Wyższe.
Tej rządowej, pełnej samozachwytów bladze, opozycja przeciwstawia własną blagę krytyczną, ale tak naprawdę jej postępowanie charakteryzuje z jednej strony bezradność wobec rzeczywistych problemów kraju, a z drugiej – pewna wspólnota interesów z koalicją rządową. I jedni i drudzy są żywotnie zainteresowani, żeby broń Boże, na scenie nie pojawiła się żadna alternatywa polityczna. W rezultacie i jedni i drudzy zajmują się w gruncie rzeczy sobą, podczas gdy kraj dryfuje w stronę, w którą nikt nie patrzy. W tej sytuacji czegóż można sobie życzyć na Nowy Rok? Żeby przynajmniej gorzej nie było – chociaż i tego należy się spodziewać.
..a ja tam od serca dla Ciebie Waldeczku życzenia składam-Szczęścia,radości,zdrowia..umiejętności godzenia się z tym co
nas spotyka,miłości i oparcia wsród bliskich z okazji Nowego Roku,aby był lepszy i szczęśliwszy-Ewa
Ja przepraszam, jeśli zepsuję komuś apetyt, albo myśli jasne i czyste zmącę, ale chciałam dzisiaj o starości i umieraniu . Bo temat mnie gryzie i dusi jak za ciasny kołnierzyk od świątecznej koszuli. Koszula taka szykowna i elegancka - głupio się przyznać, że strasznie uwiera. O tym się milczy, nie dyskutuje. Jednak podejmę ryzyko i chociaż odepnę guzik. Kto nie ma ochoty, niech kliknie gdzie indziej i dokończy w spokoju niedopitą kawę.
Źródło jest TU:
http://kobieta.interia.pl/news/pstryk-i-po-czlowieku,772898,3364
Siąpił deszcz, więc bruk był mokry i śliski, a zaułki spowijała tajemnicza mgła. Sam starał się ich unikać, trzymając się przybrzeżnej drogi, która wiła się wzdłuż brzegu Miodowiny, zmierzając ku sercu miasta. Dobrze było znowu czuć pod stopami stałą ziemię zamiast kołyszącego się pokładu, lecz mimo to czuł się skrępowany. Ludzie patrzyli na niego z balkonów i z okien, spoglądali z otworów ciemnych drzwi. Na „Cynamonowym Wietrze” znał każdą twarz, a tutaj gdziekolwiek spojrzał, widział nieznajomych. Jeszcze gorsza była myśl, że może go zobaczyć ktoś, kto go pozna. Lorda Randylla Tarly’ego znano w Starym Mieście, lecz niewielu darzyło go miłością. Sam nie wiedział, czy gorzej by było, gdyby rozpoznał go jeden z wrogów jego ojca czy któryś z jego przyjaciół. Postawił kaptur i przyśpieszył kroku.
George R.R. Martin
Uczta dla wron. Sieć spisków
A Feast for Crows
Przełożył Michał Jakuszewski
- A co ze sprawiedliwością? Czy można ją znaleźć w jaskiniach?
- Sprawiedliwość. - Thoros uśmiechnął się blado. - Pamiętam ją. Miała dobry smak. Kiedy dowodził nami Beric, walczyliśmy o sprawiedliwość. Przynajmniej tak sobie powtarzaliśmy. Byliśmy królewskimi ludźmi, rycerzami, bohaterami... ale niektórzy rycerze są mroczni i straszliwi, pani. Wojna z nas wszystkich robi potwory.
- Chcesz powiedzieć, że jesteście potworami?
- Chcę powiedzieć, że jesteśmy ludźmi.
George R.R. Martin
Uczta dla wron. Sieć spisków
A Feast for Crows
Przełożył Michał Jakuszewski
Szabla (ang. sabre, ros. sablja, niem. säbel, fr. sabre, weg. szablya – wym. so'bjo) – długa sieczna broń biała. Wyróżnia się jednosieczną, wygiętą głownią. Klinga szabli może być w części sztychowej poszerzona, czyli mieć ukształtowane tzw. pióro, zaczynające się zazwyczaj wyraźnym uskokiem na tylcu głowni (tzw. młotkiem), rzadziej – poszerzające się płynnie, bez uskoku. W niektórych egzemplarzach tylec pióra może być ostrzony (mówimy wówczas o szabli z piórem dwusiecznym). Przeznaczona do zadawania cięć i sztychów (pchnięć).
staram sie nie poddawac trendom, ale miekne, widzac Kaczynskiego i ta jego pedalska swite (Blaszczak, Gizynski, Ziobro, Kowal, Kurski) to grzesze w myslach
Jestem katolikiem, ale jak wiadomo, źródło wszystkich religii jest wspólne. Fragment napisany zrozumiałym językiem: Koncentracja będzie pełna, kiedy pozbędziesz się wszelkich rzeczy, które mogą Cię rozpraszać. Człowiek, którego umysł wypełniony jest przeróżnymi namiętnościami i pragnieniami będzie miał problemy ze skupieniem się, choćby na chwilę. Jego umysł będzie przeskakiwał z obiektu na obiekt.
Śpiewanie Mantr lub wykonywanie Pranajam (ćwiczeń oddechowych) uspokoi umysł, usunie jego rozedrganie i zwiększy siłę koncentracji. Zbyt duży wysiłek fizyczny, gadulstwo, objadanie się, zbyt częste kontakty z płcią przeciwną i nieodpowiednimi ludźmi powodują rozkojarzenie umysłu. Osoba praktykująca koncentrację powinna unikać tych rzeczy.
Cokolwiek robisz rób to z pełnym zaangażowaniem i nie zostawiaj spraw niedokończonych. Kiedy się modlisz lub medytujesz nie myśl o swojej pracy zawodowej. Kiedy jesteś w pracy nie myśl o chorym dziecku, czy obowiązkach domowych. Kiedy się kąpiesz nie myśl o zabawie, a kiedy spożywasz posiłek, nie myśl o pracy, która została w biurze. Musisz nauczyć się funkcjonować ze scentrowanym umysłem. Celibat, Pranayama, ograniczenie pragnień i aktywności, rezygnacja z gromadzenia dóbr, przebywanie w samotności i w ciszy, kontrola nad zmysłami, unicestwienie pragnień, zachłanności, panowanie nad gniewem, unikanie nieodpowiednich osób, rezygnacja z przyzwyczajeń i chodzenia do kina - to wszystko wzmocni siłę Twojej koncentracji. Radość i pogoda ducha także sprzyjają skupieniu umysłu.
Praktykowanie przyjaźni, rozwijanie współodczuwania z ubogimi i zatroskanymi, akceptacja, pomoże ci zachować radość, pogodę ducha i spokój. Zniknie nienawiść, zazdrość oraz niechęć. Najważniejsze jest jednak szczere pragnienie urzeczywistnienia Boga. Wtedy wszelkie przeszkody znikną, a umiejętność skupiania uwagi stanie się łatwa i prosta.
1. Co sie ze mna stanie jezeli zastosuje sie tych wszystkich wskazuwek?
- pokocham siebie bardziej i bedzie mi to musialo wystarczyc bo nikt inny nie pokocha potwora.
Facet jest naprawdę mądry i chyba tylko On może osiągnąc stan pełnej koncentracji. ;)
Trzeba by na bezludnej wyspie chyba życ,lub w górach Tybetu w klasztorze,to może jeszcze by się udało,ale myślę że w większości Naszych głów nadal by był "hałas "
;)
Wydaje mi się, że nie. To takie zrzucanie swego człowieczeństwa (wychowania) tymczasowe tylko.
Wchodzi osoba do baru i nie wie czy jest homo czy hetero. Po prostu nie była wychowana wcale (wyedukowana była tylko).
Ciekawe co strefa9 o tym myśli, nasz naczelny socjopata wg mnie. I czy ciągle mnie, odkąd nie ma slawka, naczelnego konserwatysty będzie potępiał. Jestem zacofany pod tym względem. Nie wstydzę się jednak tego . Wogóle sex jest głupi i mało ważny, choć chuć nie jest mi obca.
Zgadzam się sex to nie wszystko i da się bez niego życ,kurna też pieprzę bez sensu :D
A co do orientacji to trzeba spróbowac WSZYSTKIEGO i wtedy wiadomo co Komu pasi :P
Wiecie, że pisanie o dupie Maryny komuś się podoba?
Tak zajrzałem i ten blog ma 86603 odsłon...
Większość wpisów nieczytelna, albo całkiem niedostępna poza google.
Hmmmm
Angeli się nie chce. Opiszę gostka w kilku zdaniach
W czasie studiów (w 1920) spotkał Zygmunta Freuda. Od tego momentu udzielał się w pracach młodego jeszcze ruchu psychoanalitycznego. Jego szczególne zainteresowanie wzbudziła kwestia energii psychicznej i teoria libido. Pracował nad problemem napięcia związanego z niezaspokojeniem popędu seksualnego oraz z funkcją orgazmu. Prace te doprowadziły go do sformułowania pseudonaukowej teorii o energii życiowej, którą nazwał orgonem. Odkrył też biony. Wprowadził również technikę autoklawowania, by oddzielić biony od pozostałych cząstek (chilomikronów).
Nie zastosował się do decyzji sądu i został w maju 1956 w rozprawie sądowej skazany na 2 lata więzienia. Wtedy to również, skonfiskowano wszystkie jego dzieła, z domu wydawniczego, po czym zostały one spalone w nowojorskiej spalarni. Zmarł na serce 3 listopada 1957 w więzieniu federalnym w Lewisburgu w stanie Pensylwania.
Uwięziony był, bo nie nie stawił się na rozprawę w sprawie podatków (wtedy, w USA), zmarł niecałe 2 miesiące przed wyjściem na zawał, a wszystkie jego prace i zbiory zostały spalone zaraz po jego aresztowaniu. Kilka ton woluminów, rękopisów i przyrządów.
Czyżby te jego akumulatory działały? Miały chronić przed negatywną energią...
Ale mi robisz opinię Valdie :))) Spędziłam właśnie dwie noce z facetem śpiąc z nim w jednym łóżku i nic !!! Żadnej reakcji ani z jego ani z mojej strony,żadnego ognia.Oj,nie dla ludzkich rozkoszy ja już jestem, nie.Znamy się przeszło pięć lat...przerażające.
Co do naszego doktorka,udowodnił istnienie Boskiej,kosmicznej,błękitnej energii dostępnej dla wszystkich bez wyjątku...nad którą żaden rząd czy kraj nie ma mocy...
..pozytywną energie wytwarzamy sami..pewnie,ze coś w tym jest,że mamy "coś" w sobie i jedni sa pogodni drudzy posępni..ale radość możemy w koło siebie tworzyć..
Każdy ma swoj scenariusz na życie..
Ja zaczynam dzień od krzyża i uśmiechu..i...jakoś mi leci:))
Metoda sześciu kapeluszy została stworzona przez Edwarda De Bono, twórcę pojęcia "myślenie lateralne". Idea sześciu kapeluszy pozwala na inne podejście do rozwiązywania problemów. Wskazuje ona sześć różnych możliwych stron, z których można dany problem spostrzec.
Jestem otwarta na całą paletę,ale......trzymam się wypróbowanych,po za tym można stworzyc nowe,wystarczy je wymieszac ;)
Tak więc każda metoda może zostac udoskonalona nieprawdaż?
Ale to już zależy od indywidualnego podejścia do życia ;)
Był sobie pewnego razu książę, który chciał się żenić z księżniczką, ale to musiała być prawdziwa księżniczka. Jeździł więc po świecie, żeby znaleźć prawdziwą księżniczkę, ale gdy tylko jakąś znalazł, okazywało się, że ma jakieś "ale". Księżniczek było dużo, jednak książę nigdy nie mógł zdobyć pewności, że to były prawdziwe księżniczki. Zawsze było tam coś niezupełnie w porządku.
Wrócił więc do domu i bardzo się martwił, bo tak ogromnie chciał mieć za żonę prawdziwą księżniczkę:
Pewnego wieczora była okropna pogoda : błyskało i grzmiało, a deszcz lał jak z cebra; było strasznie. Nagle zapukał ktoś do bramy miasta, i stary król wyszedł otworzyć.
Przed bramą stała księżniczka. Ale, mój Boże, jakże wyglądała, co uczyniły z niej deszcz i słota! Woda spływała z włosów i sukien, wlewała się strumykiem do trzewiczków i wylewała się piętami, ale dziewczynka powiedziała, że jest prawdziwą księżniczką.
Księżniczka śpiąca na 20 materacach"Zaraz się o tym przekonamy" - pomyślała stara królowa, ale nie powiedziała ani słowa, poszła do sypialni,zdjęła całą pościel, na spód łóżka położyła ziarnko grochu i ułożyła jeden na drugim dwadzieścia materaców na tym ziarnku grochu, a potem jeszcze dwadzieścia puchowych pierzyn na tych materacach.
I na tym posłaniu miała spać księżniczka. Rano królowa zapytała ją, jak spędziła noc.
-O, bardzo źle - powiedziała księżniczka - całą noc oka nie mogłam zmrużyć! Nie wiadomo, co tam było w łóżku. Musiałam leżeć na czymś twardym, bo mam całe ciało brązowe i niebieskie od sińców. To straszne!
Wtedy mieli już pewność, że była to prawdziwa księżniczka, skoro przez dwadzieścia materaców i dwadzieścia puchowych pierzyn poczuła ziarnko grochu. Taką delikatną skórę mogła mieć tylko prawdziwa księżniczka.
Książę wziął ją za żonę, bo teraz był pewien, że to prawdziwa księżniczka, a ziarnko grochu oddano do muzeum, gdzie jeszcze teraz możną je oglądać, o ile go ktoś nie zabrał.
Widzicie, to była prawdziwa historia!
..no..chyba,że miała reumatyzm i ściemniała,ze jest księżniczką...bo bolało ja naprawde..Waldeczku! to moze ja też jestem księżniczką..(haha..kasiężniczką?! starą zramolała księżną-dobre i to;))
Moi Kochani dzieki za troske..to zdrowie..a raczej brak go tak mnie sponiewierał..
no ale dla błękitnej krwi może warto pocierpieć książe!;)))
no prawdziwych księżniczek już nie ma , bo smoki wszystkie je zjadły
i z racji tego tez wszyscy prawdziwi i książęta też muszą wyginać , żeby w przyrodzie panowała równowaga ;p