Mój muł był marudny. Najpierw myślałem, że po prostu mnie nie lubi, ale teraz sądzę, że był po prostu zgorzkniały. Z każdym krokiem jęczał z bólu tak przekonywująco, że aż za którymś razem zdjąłem siodło, żeby sprawdzić, czy przypadkiem się nie odparzył.
Nie stękal, tylko wydobywał z głębi brzucha straszliwe jęki udręczonej duszy, którą porzucono, by gniła w czyśćcu. Nie da się ustalić, dlaczego to robił, ponieważ żaden Meksykanin na pewno by mu nie uwierzył, a nigdy wcześniej nie nosił na grzbiecie przedstawiciela bardziej sentymantalnej rasy.
Serce mi się krajało, gdy go słuchałem, ale znów nie na tyle, aby iść piechotą. Obaj cierpieliśmy na górskim szlaku, on z bólu, ja ze współczucia.
Fragment prywatnego dziennika jednego z uczestników wyprawy. John Steinbeck, "Dziennik z Morza Corteza"
Nie dodano jeszcze żadnych komentarzy.