Tylko cytat:
Nie ma nic gorszego, niż bałwochwalstwo. Może dlatego, że chyba nie ma nic równie głupiego. Bałwochwalstwo bowiem polega na tym, że człowiek zaczyna czcić, to znaczy - korzyć się przed swoimi własnymi wytworami, a nawet - składać im ofiary, np. ze swojej wolności. Proces odchodzenia od bałwochwalstwa, a nawet - od politeizmu został bardzo ładnie opisany w przez Tomasza Manna w książce „Józef i jego bracia”. Jest tam scena, jak Pan Bóg przygląda się Abrahamowi, a właściwie nie tyle jemu samemu, co procesowi myślowemu, przebiegającemu w jego głowie. Abraham myśli tak; skoro jest wielu bogów, to któryś z nich musi być najważniejszy. Skoro tak, to nie ma sensu oddawać czci bogom stojącym w hierarchii niżej. Lepiej od razu oddawać cześć temu najważniejszemu, największemu. Ale czy w tej sytuacji bogowie stojący niżej w hierarchii są jeszcze bogami? Skoro podlegają mocy i woli tego najważniejszego i najwyższego, to - powiedzmy sobie szczerze - jacy tam z nich „bogowie”? Skoro tak, to nie ma wielu „bogów”, a tylko ten Jeden, Najwyższy. Mann pisze, że obserwując ten proces myślowy w głowie Abrahama, Pan Bóg z zachwytu aż cmoknął się w palce.
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2252
Nie dodano jeszcze żadnych komentarzy.