Dowolny wpis, nawet ten mój o czeburaszce z przed kilku lat. Niestety tamten działa, nie działa...
Ale teoretycznie jest możliwe.



Dodany: 6.09.2011 04:13:29 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Skoro nie śpię, to teraz zapytam. Nie wiem kto jest krokodylem Gienią, a kto Kiwaczkiem... Po co im to to wiem, bo znam cały serial. Albo nie wiem po co...
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-09-06 04:44:46

Podobno ciężko się ze mną porozumieć.



Dodany: 27.08.2011 01:58:06 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil agnieszka100
Nie :)
dodany przez: agnieszka100 (4.58)   kiedy: 2011-08-27 02:55:06
Pokaż profil seba
Jakoś nie mam z tym problemu :P ........
( może te same fale radiowe ?????)
dodany przez: seba (4.67)   kiedy: 2011-08-27 02:10:27

Jeśli ktoś tego nie zna.. OK niech sobie żyje.

Okazja specjalna też

POSŁUCHAJCIE I OBEJRZYJCIE. To nie jest zwykła piosenka.



Dodany: 13.08.2011 09:17:09 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
No tak, ale dopiero niedawno dotarło do mnie zderzenie tekstu z klipem. Wcześniej nie rozumiałem o co chodzi z tym krowami, maskami czy wiolonczelami na łące...
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-08-18 03:28:33
Pokaż profil agness1981r
barrrrrrrdzo ją lubię :)
dodany przez: agness1981r (4.57)   kiedy: 2011-08-14 01:58:46

A teraz, słuchaj!
Daleko na wsi, tuż koło drogi, stała altana; widziałeś ją na pewno, kiedyś tamtędy przechodził. Przed altaną był mały ogródek kwiatowy z pomalowanymi sztachetami, tuż obok na murawie, wśród najpiękniejszej zielonej trawy, rosła mała stokrotka; słońce ogrzewało ją tak samo mocno i pięknie jak wielkie, pyszne kwiaty w ogrodzie i dlatego rosła z godziny na godzinę. Pewnego ranka całkiem rozkwitła i stała tak ze swymi małymi, śnieżnobiałymi płatkami, które otaczały, jak promienie, żółte słoneczko pośrodku. Nie myślała wcale o tym, że żaden człowiek nie widzi jej w trawie i że jest biednym, pogardzanym kwiatkiem; nie - była bardzo zadowolona, zwracała się cała do ciepłego słońca, patrzyła w nie i słuchała skowronka, który śpiewał w powietrzu.
Mała stokrotka czuła się szczęśliwą, jak gdyby to było wielkie święto, a przecież był to tylko poniedziałek; wszystkie dzieci uczyły się w szkole; podczas gdy dzieci tkwiły w ławkach i uczyły się tam czegoś - stokrotka tkwiła na swej zielonej łodydze i również się uczyła od ciepłego słońca i od wszystkiego, co ją otaczało, jaki Bóg jest dobry. Myślała o tym, jak pięknie wyśpiewuje skowronek to, co czuje w ciszy, i patrzyła z pewnego rodzaju czcią i podziwem na szczęśliwego ptaszka, który umie śpiewać i fruwać; ale nie martwiła się tym, że sama tak nie potrafi: "Widzę i słyszę! -myślała. ? Słońce mnie grzeje i wiatr mnie całuje. Ach, obficie mnie obdarowano!"
Za sztachetami stało tyle sztywnych, wykwintnych kwiatów; im mniej pachniały, tym dumniej strzelały w górę. Piwonie nadymały się, aby być większymi od róż - ale rozmiar przecież nic nie znaczy. Tulipany miały najpiękniejsze barwy, wiedziały o tym dobrze i trzymały się prosto, aby je można było lepiej widzieć. Nie spostrzegały wcale małej stokrotki, ale ona patrzała na nie tym uważniej i myślała: "Jakież one bogate i piękne! Do nich przyleci na pewno ten wspaniały ptak w odwiedziny. Bogu dzięki, że jestem tak blisko nich, mogę przynajmniej przyglądać się ich wspaniałości". I właśnie gdy tak myślała, posłyszała:
"Ćwir, ćwir!" - to skowronek zleciał na dół, ale nie do piwonii ani do tulipanów - nie: sfrunął w trawy do biednej stokrotki; radość po prostu przeraziła stokrotkę i sama nie wiedziała, co ma myśleć.
Ptaszek tańczył dookoła stokrotki i śpiewał: ,,Jaka ta trawa jest miękka, patrzcie, jaki to kochany, mały kwiatek o złotym serduszku i srebrzystej sukience". Żółty środek stokrotki wyglądał naprawdę jak złoty, a małe płatki dookoła błyszczały swą białości. Jakże szczęśliwa była stokrotka - to trudno sobie wyobrazić. Ptaszek pocałował ją. swym. dziobem, zaśpiewał dla niej i pofrunął znowu. w błękitne powietrze. Chyba. kwadrans minął, zanim stokrotka przyszła do siebie. Trochę zawstydzona, ale jednak serdecznie uradowana, spojrzała na kwiaty w ogrodzie, widziały przecież, jaki ją spotkał honor i jakie szczęście, musiały zrozumieć, jaka to była dla niej radość; ale tulipany stały tak samo sztywne jak przedtem, twarze ich ściągnęły się, zaczerwieniły z gniewu. Piwonie nadęły się "ph", całe szczęście, że nie mogły mówić, na pewno robiłyby stokrotce ostre wymówki. Biedny kwiatek wiedział, że nie są w dobrym humorze, i to mu sprawiło prawdziwą przykrość. Wtedy do ogrodu przyszła dziewczynka z wielkim nożem, ostrym, błyszczącym, zbliżyła się do tulipanów i zaczęła obcinać jeden po drugim.
- Ach! - westchnęła stokrotka. - Jakież to straszne, już po tulipanach! Dziewczynka odeszła z tulipanami; stokrotka była szczęśliwa, że stoi daleko w trawie i że jest małym, biednym kwiatkiem, była przepełniona wdzięcznością i kiedy słońce zaszło, zwinęła płatki i zasnęła, śniąc przez całą noc o słońcu i o małym ptaszku.
Następnego ranka, kiedy kwiatek wyciągnął radośnie białe płatki, niby małe ramiona, do powietrza i. słońca, posłyszał głos ptaszka, ale śpiew jego brzmiał smutnie. Tak, biedny skowronek miał powody do smutku, schwytano go i oto teraz siedział w klatce przy otwartym oknie. Śpiewał o szczęściu swobodnego fruwania, śpiewał o młodym, zielonym życie w polu i o pięknej podróży, którą mógłby odbyć na swych skrzydłach wysoko w powietrzu. Biedny ptaszek nie myślał o wesołości, siedział uwięziony w klatce.
Stokrotka chętnie by mu pomogła, ale jak miała się do tego zabrać? Trudno było coś wymyślić. Zapomniała zupełnie, jak pięknie było dookoła niej,. jak gorąco grzało ją słońce i jak ślicznie wyglądały jej białe płatki; myślała tylko o uwięzionym ptaszku, któremu nie mogła pomóc.
Wtedy wyszło z ogrodu dwóch małych chłopców; jeden z nich trzymał nóż, taki sam duży i ostry jak ten, którym dziewczynka obcinała tulipany. Zmierzali wprost do stokrotki, która nie mogła zrozumieć, czego oni chcą.
- Moglibyśmy tu wyciąć dla skowronka piękny kawał murawy! - powiedział jeden z chłopców i zaczął wycinać kwadrat dookoła stokrotki zostawiając ją pośrodku.
- Wyrwij ten kwiat - powiedział drugi chłopiec, a stokrotka zadrżała ze strachu, bo zostać wyrwaną to to samo, co umrzeć, a teraz chciała tak bardzo żyć, teraz, gdy miała się dostać z kawałkiem murawy do klatki skowronka.
- Nie, zostaw ją! - Tak ładnie wygląda! Została więc i zabrano ją do klatki skowronka.
Biedny ptaszek narzekał głośno na utratę wolności i uderzał skrzydłami o żelazną kratę, mała stokrotka nie mogła mówić, nie mogła mu powiedzieć słowa pociechy, chociaż tak bardzo chciała: I tak przeszło całe przedpołudnie.
- Nie ma tu wody! - powiedział uwięziony skowronek. - Wszyscy wyszli i nie zostawili mi ani kropli do picia. Gardło mi wyschło i pali. Czuję w sobie ogień i lód - powietrze jest takie ciężkie! Ach, będę musiał umrzeć z daleka od ciepłego słońca, od świeżej zieleni, od całego piękna, które stworzył Bóg!
I potem wsadził mały dziobek w chłodną trawę, aby się trochę odświeżyć; wtedy wzrok jego padł na stokrotkę; ptak skinął do niej główką, pocałował ją dziobkiem i powiedział:
- Ty także musisz tu więdnąć, biedny, mały kwiatuszku! Ciebie i kawałek zielonej murawy dano mi w zamian za cały świat, który miałem na wolności. Każde źdźbła trawy musi mi zastąpić zielone drzewo, każdy z twoich białych płatków ma być dla mnie pachnącym kwiatem. Ach, przypomina mi to tylko, ile straciłem!
"Kto mógłby pocieszyć skowronka ?" - pomyślała stokrotka. Ale nie mogła poruszyć żadnym płatkiem; jednakże zapach, który wydzielały jej płatki, był o wiele silniejszy niż zwykły zapach tego kwiatu; zauważył to również skowronek, a chociaż był osłabiony z pragnienia i w męce wyrywał zielone trawki, nie ruszył kwiatka.
Nadszedł wieczór i nikt nie przyszedł i nie przyniósł ptaszkowi kropli wody; wtedy skowronek wyciągnął swoje piękne skrzydła i potrząsał nimi kurczowo, jego śpiew brzmiał jak zbolały pisk, mała główka pochyliła się ku stokrotce i serce ptaka pękło ze smutku i tęsknoty; kwiatek nie mógł jak poprzedniego wieczoru zasnąć, stuliwszy płatki; chore i smutne chyliły się one do ziemi.
Dopiero następnego ranka przyszli chłopcy; a kiedy zobaczyli martwego ptaka, zapłakali, płakali rzewnymi łzami i wykopali mu śliczny grób, który ozdobili płatkami kwiatów. Ciało ptaka włożyli do pięknego, czerwonego pudełka; królewski miał pogrzeb biedny ptaszek. Kiedy żył i śpiewał, zapomniano o nim, trzymano go w klatce w niedostatku, teraz ofiarowano mu wspaniały pogrzeb i wiele łez.
A kawałek murawy wraz ze stokrotką wyrzucono na drogę pełną kurzu, nikt nie myślał o kwiatku, który najwięcej współczuł małemu ptaszkowi i tak gorąco chciał go pocieszyć.
Dodany: 6.08.2011 04:20:49 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Dzięki @ewuś. Moja bajka jest dużo starsza, czytała mi ją babcia i mama, wzruszam się przy niej :)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-08-18 03:30:33
Pokaż profil plusewaplus
To "11 minut" Paulo Coelho
-nie zmieściło mi się już;))
dodany przez: plusewaplus (4.39)   kiedy: 2011-08-06 23:33:38
Pokaż profil plusewaplus

Był sobie ptak obdarzony parą doskonałych skrzydeł o bajecznie barwnych piórach..
Pewnego dnia ptaka tego zobaczyła młoda kobieta i zakochała się w nim bez pamięci. Serce jej mocno zabiło, oczy zalśniły z zachwytu.. Kobieta podziwiała, czciła, wielbiła ukochanego ptaka.
Lecz pewnego dnia pomyślała: "A może on zechce odkryć dalekie krainy, poznać odległe zakątki świata?". I przestraszyła się własnych myśli. Przestraszyła się, że już nigdy nikogo tak mocno nie pokocha. I obudziła się w niej zazdrość..
"Zastawię na niego pułapkę - pomyślała. - Następnym razem, gdy się pojawi, już ode mnie nie odleci".
Ptak, który również był bardzo zakochany, przyfrunął do niej nazajutrz. Wpadł do klatki i nie mógł się już z niej wydostać - stał się więźniem.
Kobieta napawała się jego widokiem. Był przedmiotem jej gorącej namiętności". Jednak z biegiem czasu zaszła w niej zadziwiająca przemiana: ponieważ ptak stał się jej własnością i nie musiała już go zdobywać, przestał ją interesować. A on, nie mogąc już latać, z dnia na dzień pogrążał się w coraz głębszym smutku, pióra mu wyblakły, skrzydła opadły..
Pewnego dnia, gdy podeszła do klatki, okazało się, że ptak jest martwy..

Utraciła sens życia i śmierć zapukała do jej drzwi.
- Czemu przyszłaś? - zapytała ją udręczona kobieta.
- Abyście mogli być znów razem - odpowiedziała śmierć. - Gdybyś pozwoliła mu odlatywać i wracać, kochałabyś go i podziwiała do dzisiaj. Teraz jestem ci potrzebna, byś mogła go odnaleźć.

Pozdrawiam Waldeczku;)
dodany przez: plusewaplus (4.39)   kiedy: 2011-08-06 23:31:32

Meleńczuka nie lubiłem ostatnio, a tu sie dał Waglewskiemu.



Dodany: 31.07.2011 04:37:10 przez valdie68 (3.69)


Ciepłym, bo takim chyba jest milej temu olanemu.
Że też ludziom się chce, skoro i nie mają szans.



Dodany: 28.07.2011 12:32:27 przez valdie68 (3.69)


Tak sobie dumam, gdzie by tu... Polska to wiadomo, dla @zrozpaczonej tylko... Na jakie wskaźniki patrzeć?
http://freeisoft.pl/?p=30050
Dodany: 26.07.2011 04:59:58 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil anulkafer
Valdii,pieniądze to nie wszystko ;)
Ja bym nie patrzyła co i gdzie i ile,tylko jak, z kim i dlaczego :P
dodany przez: anulkafer (3.52)   kiedy: 2011-07-26 22:28:50

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Generalnie nie ma ani wierzących na 100% ani ateistów takich nie ma. (Poza ludźmi w tymczasowym amoku). Wszyscy miewają chwile zwątpienia. Moim zdaniem należy wtedy pomedytować, obłożyć się kryształami najlepiej czy w jakikolwiek sposób się wspomóc. Szkoda, że smoki nie istnieją

Najgorsze są gromadzące się wątpliwości, trzeba je rozwiać

To twoja decyzja, nikt nie może cię do niej zmusić. Jednak jeśli chcesz uzyskać Boże przebaczenie i nawiązać z Nim przyjaźń, możesz to zrobić choćby zaraz, prosząc Go, aby ci wybaczył i wszedł w twoje życie.
http://www.kazdystudent.pl/a/istnienieboga.html
Dodany: 4.07.2011 09:34:18 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil xpil
"I skad wiesz czy akurat medytacja ci pomorze..."

Mi akurat medytacja mazowsze...
dodany przez: xpil (3.93)   kiedy: 2011-08-26 21:00:17
Pokaż profil survie
@xpil...milczenie, dzieli bardziej niż nieobecność ;)
dodany przez: survie (4.24)   kiedy: 2011-07-12 18:38:38
Pokaż profil seba
... i po co to wszystko ????? by czuć się lepiej przez chwilę bo wmówisz sobie że zostało wybaczone ?????
dodany przez: seba (4.67)   kiedy: 2011-07-12 00:31:50

Zajdel.... Linków nie dam, po co mi to bezprawie
Dodany: 20.06.2011 07:59:35 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Zajdel niczego nie odkrył. On to tylko opisał :)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-07-04 09:36:54
Pokaż profil xpil
Whoaa, ktoś tu lubi Zajdla. Pozdrawiam serdecznie!

P.
dodany przez: xpil (3.93)   kiedy: 2011-06-21 23:28:36

Przerabialiśmy to już, dorośli faceci, co nie?

Jednak... Wierzymy w to. Może istnieje?




Dodany: 15.06.2011 11:50:09 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil LightMessenger
Chmury z serduszek czy serduszka z chmur ? Tak mi się nasunęło...
http://www.dzienprzytulania.pl/
dodany przez: LightMessenger (4.63)   kiedy: 2011-06-16 12:46:27

http://www.kontestacja.com/audio/4/KS_2011-05-24.mp3


Wpis, mało rozrywkowy.
Dodany: 25.05.2011 03:24:45 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Nawzajem. Zaniedbałem tego bloga, bo z żywiołami się nie walczy...
Buziaki i na nowości czekam...
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-06-15 23:45:54
Pokaż profil plusewaplus
..brak słów ! za mało Sikorów ..aby było mniej bandytów!
..ale jak tylko kupię auto to bede jezdzic na myjnie do Częstochowy!;)

Pozdrawiam Cię Waldeczku!!
dodany przez: plusewaplus (4.39)   kiedy: 2011-06-07 02:03:35

Okładka
Dobra muzyka, dobre dźwięki, właściwe słowa
Tu są ciekawe zdjęcia w slideshow, ale inna dobra muzyka też pewnie pomoże



Dodany: 17.05.2011 01:12:36 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil dona1972
woW...dziękuje @valdie :D

..rzeczywiście piękne bajkowe wydanie ...hmmm i klimat stworzony przez ta panią również niesamowity .
Ale wysokie tony jej głosu ..niekoniecznie pomagają przy wysokiej temperaturze :D:D
:)..to tylko taka malutka moja dygresja ..jak wyzdrowieje będę słuchać na full :D
Pozdrawiam :)
dodany przez: dona1972 (4.45)   kiedy: 2011-05-17 13:04:14




Dodany: 5.05.2011 02:07:28 przez valdie68 (3.69)


W hotelu w którym nie spał nikt od lat
na łóżku wziętym na godziny dwie
przecięły się orbity planet nam
nikt katastrofy nie przewidział tej

podobno tylko raz na milion lat
tak dzieje się że ciała dwa
spadają nagle w siebie chcą czy nie
i płoną tak kochając się


podobno tylko raz na milion lat
tak dzieje się że pierwszy raz
wnikając w siebie nagle wiemy że
świat zmienił się i nie ma odwrotu


czy zdajesz sobie sprawę z tego że
deszcz meteorów moich w tobie gna


podobno tylko raz na milion lat
tak dzieje się że ciała dwa

spadają nagle w siebie chcą czy nie
i płoną tak kochając się

podobno tylko raz na milion lat
tak dzieje się że pierwszy raz

wnikając w siebie nagle wiemy że
świat zmienił się



podobno

raz na milion

raz na milion świetlnych lat

zdarza się to co spotkało
i co trzyma tutaj nas

tylko raz na milion
raz na milion świetlnych lat

najpiękniejsza katastrofa - eksploduje supernova...
Dodany: 22.04.2011 03:49:49 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil Angela
Raz na milion zdarza się, że dusza duszę spotyka na moment...
Z śmiertelnym wyzwolenia darem tkwi w wiecznej tęsknocie za ideą, pragnie ponownego połączenia jestestwa aby potwierdzić, że ofiarna miłość nie poszła na marne...
Raz na milion lat.
dodany przez: Angela (4.56)   kiedy: 2011-04-30 14:02:30
Pokaż profil anulkafer
Republika marzeń ;)
dodany przez: anulkafer (3.52)   kiedy: 2011-04-22 18:54:31

He he, nie wiem jak się zaśmiać z przekąsem.



Dodany: 14.04.2011 10:23:12 przez valdie68 (3.69)


* Sufi jest to ten, kogo nie nuży żadne poszukiwanie i kogo nie męczy żadna sprawa.
* Były wśród sufich pewne wskazania, następnie pojawiły się pewne ruchy, następnie nie pozostało nic poza zmartwieniami.
* Nauki sufich są na początku zdobywane, a na końcu intuicyjne.
* Sufizm polega na tym, iż nic ciebie nie posiada.
* Sufizm to uchwycenie rzeczywistości i zwątpienie w to, co w rękach ludzkich.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sufizm
Dodany: 3.04.2011 11:16:42 przez valdie68 (3.69)


Czy warto przyznawać się do błędów, których nie popełniliśmy?

Cytat: "Każdy człowiek popełnia czasem błędy, choćby nawet bardzo się starał zminimalizować ich ilość. Poprzez "błędy" w tym pytaniu rozumiem wszystko od pomyłki logicznej w dyskusji, aż po poważne błędy życiowe.

W sytuacji gdy ktoś się myli, gdy udowodni mu się błąd, można zaobserwować dwa podstawowe zachowania:
- Przyznanie się do pomyłki/błędu/winy i ewentualnie obietnica poprawy.
- Pójście w zaparte i obrona swojego stanowiska na siłę, często wbrew logice. Wariantem tego zachowania jest przemilczenie tematu/ucieczka od dyskusji.

Wydawać by się mogło, że zachowanie numer jeden jest poprawne. Że zgodnie z sumieniem należy przyznać się do błedu gdy się go popełniło.
W ogromnej większości przypaków dzieje się jednak inaczej. Zazwyczaj najlepsze na co możemy liczyć, to że ktoś po cichu zmodyfikuje swoje zachowanie, choć na torturach by sie do tego nie przyznał i będzie twierdził że cały czas miał rację.

Okruszki wiedzy z zakresu psychologii/socjologii które zdarzyło mi sie kiedyś dziobnać podpowiadają, że jest to kwestia wizerunku.
Człowiek który przyznaje się do błędów przestaje być wiarygodny - skoro popełnia błędy, to znaczy że nie warto dać mu się do czegokolwiek przekonać, bo może znów się pomylił i wyjdziemy na głupców wierząc mu? Z drugiej strony osoba która udaje że się nie myli (liczba popełnionych przez nią błędów nie jest znana) nie traci na wizerunku.
W tym rozumieniu problemu, środowisko wymuszałoby na nas zachowania nieuczciwe - premiowane społecznie byłoby wewnętrzne zakłamanie.

W związku z tym pytam:
- Co myślicie o ludziach przyznających się do błędu? Czy dużo tracą w Waszych oczach?
- Czy przyznajecie się do winy gdy popełnicie jakiś błąd? A może to zależy od "kalibru" błędu, osoby przed którą mielibyście się przyznać, albo jeszcze czegoś innego?" http://pytamy.pl/title,czy-warto-przyznawac-sie-do-bledow,pytanie.html?smclgnzlticaid=6bddb
Dodany: 1.03.2011 02:31:59 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Ja z autopsji wiem tyle, że warto się przyznawać do błędu, ale zależy przed kim :)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-06-15 23:55:52
Pokaż profil mariusz10
Nie znam ludzi niepopełniających błędów i bez wad. Podziwiam ludzi, którzy potrafią ludzi, którzy potrafią bronić się z ewidentnych swoich błędów. Nie rozumiem ludzi, którzy nie uczą się na błędach...
dodany przez: mariusz10 (4.65)   kiedy: 2011-03-02 00:40:44
Pokaż profil Angela
Oto jest pytanie :)))
dodany przez: Angela (4.56)   kiedy: 2011-03-01 17:56:57

Wieloświaty w religii

Istnienie wieloświata zakładają wyznawcy niektórych religii, na przykład mormoni czy choćby część rodzimowierców słowiańskich. Inne, jak np. Kościół katolicki kategorycznie odrzucają lub nie zajmują w tej kwestii jednoznacznego stanowiska, w związku z teologicznymi sprzecznościami z tego wynikającymi (np. brak możliwości jednoznacznego osądzenia osoby, która w zależności od rozpatrywanego wszechświata równoległego podejmować może różne wybory i decyzje). W Kościele katolickim np. każdy człowiek ma tylko jedno życie doczesne, po którego utracie poddany zostanie tzw. Sądowi Ostatecznemu (podobnie, z analogicznego powodu, część systemów wyznaniowych odrzuca np. reinkarnację – tzw. brak drugiej szansy).

Multiwersa występują również często w utworach science fiction i fantasy.


Według kwantowej teorii wielu światów Hugha Everetta III, nazywanej przez niego „Wieloświatową Interpretacją Mechaniki Kwantowej” (ang. The Many-Worlds Interpretation of Quantum Mechanics), wszystko co może się zdarzyć, zdarza się na pewno w którejś z odnóg rzeczywistości, która przypomina wielkie, rozgałęziające się w każdej chwili drzewo życia. U Everetta każdy stan superpozycji jest jednakowo realny, lecz zdarza się w innym, równoległym wszechświecie. Kwantowy multiwszechświat (termin zaproponowany przez Deutscha) jest jak rozgałęziające się w nieskończoność drzewo. Oznacza to między innymi, że i my, przebywający na takim drzewie, chcąc nie chcąc także się rozgałęziamy
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielo%C5%9Bwiat
Dodany: 20.02.2011 09:00:30 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
To ma być próba nawiązania polemiki do tekstów, które Ty dodajesz na swoim blogu czy na stronie :)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-02-27 23:47:13
Pokaż profil Angela
Angelo moja droga? A co to ma być ?
Ja bazuję w większości na doświadczeniach własnych ale nie odrzucam teorii potwierdzonych :)
dodany przez: Angela (4.56)   kiedy: 2011-02-20 21:12:48

Wychowywał mnie wraz z moim tatą.
Mój pogląd na świat (esej zawarty w książce "Bomba Megabitowa")

1

Co ma wspólnego mój pogląd na świat z informatyką? Sądzę, że prawie wszystko, i postaram się to wyłożyć. "Świat", czyli "wszystko istniejące", składa się z "rzeczy", o których można się dowiedzieć dzięki "informacji". Tę "informację" rzeczy wprost mogą "wysyłać" (jak człowiek mówiący, jak książka czytana, jak pejzaż oglądany), albo też poprzez łańcuchy "zmysłowo-umysłowych rozumowań". "Rozumowania" daję w cudzysłowie, ponieważ w określić dającym się sensie szczur, biegnący biegnący tropem labirynty ku drzwiczkom (za którymi znajdzie coś do zjedzenia), posługuje się owym poszukiwawczym ruchu też (szczurzym) rozumkiem. [...]

2

Każde stworzenie żywe posiada swoje (gatunkowo typowe, a ukształtowane w milionleciach Darwinowskiej ewolucji naturalnej) SENSORIUM. Słowa tego nie znajdzie się ani w słowniku obcych wyrazów, ani w encyklopedii, nawet w Wielkim Warszawskim Słowniku opatrzone jest wykrzyknikiem, oznaczającym, że lepiej go nie używać. Mnie jest jednak potrzebne. Sensorium to całość wszystkich zmysłów oraz wszystkich dróg (zazwyczaj nerwowych), jakimi informacje, powiadamiające nas o "istnieniu czegokolwiek", mkną do ośrodkowego układu nerwowego. U człowieka lub u szczura będzie to mózg. Owady musza się zadowolić centrami dużo skromniejszymi. Otóż "świat" postrzegany przez owada albo przez szczura, albo przez człowieka, to właśnie wcale rozmaite światy. Ewolucja ukształtowała żywe stworzenia zasadniczo tak oszczędnie, żeby postrzegać mogły informację, niezbędną im dla przetrwania osobniczego i/albo gatunkowego. Ponieważ ewolucja jest miliardoletnim procesem bardzo zawiłym i ponieważ żywe stworzenia albo zjadają żywe stworzenia, albo są przez nie zjadane (roślinożerność także oznacza zjadanie czegoś "żywego", np. trawy), powstaje stąd olbrzymia hierarchia mniej lub bardziej swoistych konfliktów, które częściowo w uproszczeniu może nam odzwierciedlić teoria gier (matematyczna). Sęk w tym, że informacje w skutek owego stanu rzeczy jednym służą do pościgu, innym do ucieczki, a jeszcze innym "do niczego prócz trwania" (trawa). Sensorium, w jakie jest wyposażone stworzenie, odznacza się na ogół, jak rzekłem, oszczędnością. Niedawno jeszcze psychologia głosiła, że psy kolorów nie rozróżniają, tj. wszystko co wizualne postrzegają w odcieniach czerni i bieli (niczym my na dawniejszych filmach). Obecnie mniemanie to zmieniono: psy postrzegają kolory. Zarówno pająk, szczur, kot, jak i człowiek są wyposażone w - każdy gatunek swoje - sensorium. My dysponujemy w tym zakresie maksymalną nadmiarowością pośród zwierząt, ponadto zaś jeszcze i prawie że osobno dysponujemy takim "rozumem", który umożliwia nam rozpoznawanie również i takich własności "świata", których zmysłami postrzegać nie możemy.

3.

Co z powyższych banałów wynika? Wynika z nich, że świat (w niejakim sensie światopogląd") każdego stworzenia jest silnie uwarunkowany przez sensorium. Dla człowieka zdaje się zachodzić wyjątek, dzięki "rozumowi", ale to nie całkiem tak jest naprawdę. "Świat" postrzegany przez ludzi składa się z rzeczy średniej wielkości", proporcjonalnych do wielkości pojedynczego ciała ludzkiego. Ani bardzo małych, ani molekuł, ani atomów, ani fotonów poszczególnych nie jesteśmy w stanie dostrzec, zaś ze strony niejako przeciwnej, makroskopowej, nie możemy dostrzec ani kawałka planety, na jakiej żyjemy JAKO KULI, ani jej całej, ani "faktycznych rozmiarów" Drogi Mlecznej, ani innych galaktyk, ani gwiazd, ani, oczywiście Kosmosu. Wykształciliśmy sobie rozmaite sposoby doświadczalne i sprzężone z nimi hipotezy albo teorie, albo modele, ażeby "postrzegać rozumem" to, czego zmysłowo nie jesteśmy w stanie spostrzec: znaczy to, że nasz światopogląd "wielozakresowo wystaje" poza ów obraz świata, który możemy zawdzięczać bezpośredniej robocie naszego sensorium. Czy to jednak znaczy, że widzimy to, czego nie widzimy, że możemy odczuć to, czego nie odczuwamy, że słyszymy to, co dla naszego zmysłu słuchu niesłyszalne? Ani trochę. Posługujemy się "abstrakcjami: albo specjalnie "techniką" (czyli narzędziem) wytworzonymi sytuacjami i warunkami, co umożliwiają nam np. niemożliwe dla naszych przodków "obejrzenie" Ziemi z orbity satelitarnej, albo Księżyca, gdy nań wstąpić, albo dzięki próbnikom rakietowym - powierzchni Marsa lub górnej warstwy atmosfery Jupitera. Albo używamy mikroskopu, albo teleskopu Hubble'a na orbicie, albo akceleratorów, albo komory Wilsona, albo komory kropelkowej, albo sal chirurgicznych (w nich można niekiedy zajrzeć okiem człowiekowi do wnętrza ciała lub mózgu) itp. Więc znacznie więcej informacji uzyskujemy dzięki rozmaitym rodzajom i sposobom sztucznie wytworzonego przez nas pośrednictwa. Jednakowoż jesteśmy, praktycznie biorąc, całkowicie bezradni w obszarach percepcji zmysłami mikro- oraz makro- i megaświata. Nikt bowiem nie może ani zobaczyć, ani wyobrazić sobie atomu albo galaktyki, albo procesu ewolucyjnego Życia lub górotwórczego w geologii, albo powstania planet z protoplanetarnych zgęstków jakoby mgławicowych. Język etniczny jako szerokopasmowy polisemantyczny nośnik informacji, oraz matematyka, jako z tego języka (z tych języków) wywiedlny język wąskopasmowy o silnie wzmożonej "precyzyjnej" ostrości, stanowią tu nasze "macki", nasze kule (inwalidzkie), nasze "protezy". Jednak podobnie jak ślepiec, postukując o kamienną posadzkę swoją białą laską, słuchem stara się rozpoznać, czy znajduje się w pokoju, czy na ulicy, czy w nawie świątyni, tak i my owymi (matematycznymi) protezami "wystukujemy" sobie to, co znajduje się poza obszarem naszego sensorium. 4. Ale... czy tak jest "naprawdę"? Czy liście "naprawdę" są zielone, czy też zieleń zawdzięczają fotosyntetycznym związkom chlorofilu? Czy nie jest tak, jak pisał Eddington, że siedzi przy zwyczajnym drewnianym stole, w miarę twardym, politurowanym, a zarazem przy obłoku elektronów, którymi ten stół jest "także"? Może nawet jest "naprawdę"? Jeżeli w ten sposób myśleć, to należy dodać, że stołów naraz jest znacznie więcej. Jest sobie stół naszego codziennego sensorium (zmysłów), jest stół molekularny (bo z czegóż się składa drewno?), jest atomowy, jest barionowy, ale też jest cząstką "materii", mikroskopijną cząstką, składającą się na całość Ziemi i mającą (minimalny) wkład w jej grawitację. A dalej jest nanoułamkiem planety, krążącej wokół Słońca itd. aż po "wpływ stołu na Wszechświat", jeżeli pominąć zupełną znikomość zachodzących dysproporcji. Tych "wszystkich stołów" naraz nie tylko nasze sensorium, ale i nasz "rozum" bez podziałów na kategorie i klasy scalić nie będzie w stanie. Jeżeli zginie jeden człowiek, może to mieć nie tylko emocjonalne znaczenie dla innego człowieka. Jeżeli zginie dziesięć osób, z tym będzie inaczej. Ale nie jesteśmy w stanie de faco "wyczuć" żadnej różnicy pomiędzy tą informacją, że zginął milion ludzi, a tą, że trzydzieści milionów, a kto mówi, że on (poza podaniem liczby) różnicę wyczuwa, ten świadomie bądź nieświadomie kłamie. 5. Zmierzam do twierdzenia, że tak jak współistnieją "różne stoły", współistnieją również "różne światy" kotów, szczurów, owadów, krokodyli i ludzi, a różnią się od siebie bardzo mocno i wielozakresowo, ale wszystkie, czy to wzięte z osobna, czy łącznie, nie dają podstawy do uznania, że "to jest ciągle jedno i to samo", a tylko postrzegane "w różny sposób" i "z rozmaitej perspektywy". Naturalnie my, ludzie, bezdyskusyjnie podlegamy tendencji, aby mniemać, że "naprawdę" istnieje świat, który MY pośrednio i bezpośrednio potrafimy percypować, natomiast "inne światy" są wycinkami, małymi, wręcz bardzo niedoskonałymi, kalekimi wycinkami "naszego świata". Z tym poglądem, który nazwę humanistycznym szowinizmem światopoglądowym, chętnie bym podyskutował. Majowie mieli inny system kodowania arytmetyki od naszego, ale był to system ludzi, boż ich kultura powstałą inaczej niż śródziemnomorska, ale też ponad wątpliwość była to kultura ludzi i ich język był językiem ludzkim. Skądże możemy wiedzieć, czy innoplanetarne "rozumy" nie są - o ile istnieją - zaopatrzone przez inne przebiegi ewolucyjne czy odmienne fizykochemiczne warunki ("kontyngencje") innych planet i słońc - w inne od naszego sensoria, a z kolei od tych sensoriów wywodzą się jako ich derywaty - "inne systema quasi-formalne", inne logiki, inne matematyki, inne mikro- i makroświaty, różne od naszych, ludzkich standardów? Jednym słowem, z tego, com dotychczas napisał, wywodzić się może "ogólna teoria względności epistemicznej i ontycznej dla całej mocy zbioru wszystkich Psychozoików Uniwersum". Możliwe, że jesteśmy umieszczeni na krzywej dystrybucji kosmicznej psychozoików (to wcale nie musi być dzwonowa krzywa "normalnego" rozkładu Gaussa, ani klasterowa Poissona - Bóg jeden ją wie) gdzieś powyżej szczura, szympansa i Buszmena, ale poniżej Erydańczyków dajmy na to (najprawdopodobniej żadnych Erydańczyków nie ma, ale i to nie ze wszystkim pewne w epoce schyłku XX wieku, kiedy mnożą się odkrycia pozaziemskich systemów planetarnych innych gwiazd - pozasłonecznych).

6.

Tak, taka rozmaita wielkość światów wynikająca z rozmaitych (społecznie funkcjionujących) Rozumach wydaje się najzupełniej możliwa, a nawet wcale prawdopodobna. Człowiek byłby po prostu jednym z tysiąca albo miliarda końcowych ewolucyjnych płodów neuralizacyjno-rozwojowych, tych co wyposażać mogą w nie najgorzej rozwinięte sensorium. Tak: to jest możliwe. Czyżby Inni sobie wykoncypowali inne postaci materii? Nuklidów! Czyżby "nie wierzyli w wewnątrzgwiezdne cykle Bethego? W ewolucję z jej doborem naturalnym? Tu trzeba wykonać tak zwane "distinguo" bardzo delikatne i nader ostrożnie. Są niechybnie dziedziny, w jakich poznawczo i emprycznie zbliżamy się, może aż asymptotycznie (niemalstyznie)? do PRAWDY, a może nie. Prawdopodobieństwo funkcji prawdziwościowych (ażeby chociaż raz przemówić tutaj nieco bardziej koherentnym i logikosemantycznie mocniej naostrzonym językiem) przyjąć mniej... dzielone od siekiery (to konieczne, ponieważ zbyt mało wiemy), jest uzależnione od quasi-finalnych efektów miliardoletniej roboty ewolucyjnej. Ignorancja nasza (ludzka) jest oceanem ogólnoświatowym, zaś wiedza PEWNA - pojedynczymi wysepkami na tym oceanie. Jeszcze ostrożniej mówiąc: moim zdaniem, rezultaty poznania (WIEDZA ŚCISŁA) są osadzone na jakiejś krzywej (raczej na ich pęku), i wcale nie jest powiedziane (tj. to nie jest pewnik), że krzywa pnie się w górę niczym hiperbola albo parabola, albo chociaż krzywa logistyczna (Verhulsta-Pearla). Może są gdzieś miejsca już niemal styczne z Prawdziwym Stanem Rzeczy, a może (na pewno nawet) są i takie, gdzieśmy z dogi asymptotycznościowej zboczyli. Ażeby na konkretnym przykładzie pokazać, o co mi w ostatnich słowach szło: czytałem np. bardzo ciekawie napisaną książkę Johna D. Barrowa Teorie Wszystkiego , Stevena Weinberga Sen o teorii ostatecznej, i wiele innych TEŻ napisanych ostatnimi czasy i TEŻ na ogół przez fizyków-noblistów. Mimo tego uczonego i przewyższającego mnie niechybnie pod względem intelktualnej mocy chóru na rzecz Istnienia Ogólnej Teorii Wszystkiego, GUT, czyli Grand Unified Theory, opowiadam się za opinią H. Bondiego (kosmologa), że Jedynej, Ogólnej Teorii Wszystkiego być wcale nie musi, ze jest to pointless and of NO scientific significance. Czyli już własnymi słowami powiem, ze tak wcale być nie musi, bo niby dlaczego bezwarunkowy redukcjonizm ma zrodzić teorię JEDYNĽ? Może i zrodzi, ażeby się za następnych 100-200 lat pokazało, że jacyś Inni wytworzyli zbiór modeli inkogruentnych, albo nawet udowodnili, iż GUT nie może zostać stworzona dla naszego uniwersum. Może się okaże np., że te galaktyki, które dzisiaj wydają się starsze od obliczonego (wiele razy) wieku naszego Kosmosu, wdarły się do jego wnętrza z jakiegoś Kosmosu "sąsiedzkiego"? Chcę rzec, iż to, co poznajemy (jak w fizyce i astrofizyce teoretycznej), jest zawsze efektem kroczenia drogą rozmaicie połączonych i powiązanych z sobą fizyczno-matematycznych, a zarazem eksperymentalno-teoretycznych domniemań, które albo zostały udowodnione (czyli nie zostały obalone doświadczalnie), albo ponadto są obecnie modne w najwyższych rejonach wiedzy ścisłej (gdyż i w niej też panują mody i też, jak w kostiumologii, przemijają). Człowiek - streszczam powiedziane - jest wysepką wiedzy, częściowo wynurzoną z oceanu pozazmysłowej ignorancji, a częściowo w tym bezmiarze zanurzoną. O tym, czy ocean ma jakieś dno i czy można by je zgruntować, nic nie wiemy. Obecnie powstała i lawinowo poszerza się jak pożar buszu moda łączności globalnej: pojmuję nieźle jej pożytki i jednocześnie obawiam się jej rykoszetów i jej awarii bądź nadużyć nawet zgubnych dla ludzi i dla planety. Nic nie zapowiada na razie tego, iżby owe Internety mogły i miały połączyć się (po sprzęgnięciu milionów komputerów z milionami innych) w "elektroencephalon" - byłoby to coś w rodzaju "planetarnego mózgu z komputerami jako neuronami", podległego - dla braku własnych zmysłów - pełnej deprywacji sensorycznej. Jeśli to nie jest sience-fiction, może się okazać krokiem ku "zamknięciu planety na Kosmos", albowiem Planeta-Mózg myślałaby sobie wewnątrzsieciowo, a ludzkość zostałaby przez sieć co się zowie wystrychnięta na dudka.

7.

Prawdę mówiąc jednak, nie chce mi się w tę ostatnią wizję uwierzyć. Chciałem po prostu wyjawić, jak skromnie rysuje mi się poznawcza moc Człowieka w Kosmosie, jaką uzurpację postrzegam w Anthropic Principle, jak wiele ryzykujemy, zawierzając informacjoprzetwórczym (data processing) maszynom wszelką naszą wiedzę. Zresztą, gdy czytać odpowiednie periodyki na poły fachowe, widać, ze giełdy, że producenci rozmaitych rodzajów aut czy żywności, ze , jednym słowem, twórcy, wielbicoiele i nałogowcy Kapitału posługują się sieciami... zaś cała reszta, razem z całym Kosmosem, diablo mało ich obchodzi. Przedwcześnie koronowaliśmy się, nie należy się nam Korona Stworzenia: godzi się poczekać choć sto lat, aby się przekonać, czy rzeczywiście wiemy juz cokolwiek ponadto, że można ykonywać surfing w cybernetycznej przestrzeni (Cyberspace) z bieguna na biegun, i czy sieć nie nadgryzie nam Rynków.
To, co napisałem, można też nieco inaczej wysłowić. Człowiek jest przystosowany - swoim sensorium postrzegawczym - do ekologicznej niszy przeżywania, z grubsza biorąc, w skali porównywalnej z jego cielesnością (z jej wymiarami np.). Potrafi jednak wykraczać domysłami, konceptami, hipotezami, które z czasem "krzepną" w "pewność naukową" - poza granice tej niszy, która go wraz ze strumieniem dziedziczności (genomów) współkształtowała. Zachodzi przy tym taka mocno upowszechniona prawidłowość: im skala większa albo im mniejsza (Kosmos - atomy) - tym teorie okazują się mniej pewne, mniej jednoznaczne, niejako bardziej "giętkie" i "elastyczne". Nikt (poza solipsystami, ale któż ich widział?) nie wątpi w kształt, twardość, zachowanie kamienia. Takich pewności mieć nie możemy już ani wobec gromady galaktyk, ani gromady cząstek (jak neutrina). Przy tym najosobliwsze zdaje się człowiekowi to, że niezłomne reguły jego logiki, wspólpodtrzymującej pewność rozumień, jak np. jeżeli A to B (kauzalizm) albo A|||A (tożsamość rzeczy z sobą samą), albo prawidłowości koniunkcji czy dysjunkcji, zdają się tracić uniwersalną moc rozstrzygającą w mikroświecie, a w makroświecie też pojawiają się poznawcze niepewności. Matematyka (Godel np.) okazuje swoją zawodność. Gell-Mann upiera się przy tym, ze antynomia "elektron - fala - cząstka" - kollaps fali - zasada komplementarności (rodem ze szkoły kopenhaskiej) to nie są niedościgłe dla naszego rozumu zagadki". Inni fizycy "wierzą w zagadki", zaś ostatnie doświadczenia zdawały się wykazywać, że elektron może być naraz "i tu, i gdzieś indziej". Jednym słowem, wraz z wykroczeniami poza granice naszego sensorium ulega naruszeniu też "zdrowy rozsądek"; to, co się "w głowie nie mieści", okazuje się w eksperymentach faktem: np. wiadomo co to jest okres półtrwania samorzutnie rozpadających się (jak izotopy radioaktywne) atomów i wiadomo, że nic nie wiadomo w tej dizedzinie poza informacją wyłącznie statystyczną: o mnóstwie atomów będziemy wiedzieli, że po okreśonym czasaie ich określona liczba ulegnie rozpadowi, i że dla danego "rodzaju atomów" jest ta liczba (i czas) wielkością stałą, ale wiemy, że nie da się wykryć żadnych przyczyn, powodujących rozpad tego oto atomu, a tamtego nie. Jednym słowem, z "oczywistościami" musimy się poza skrajem naszej ekologicznej niszy rozstać: matematyka pozwala ruszyć dalej, leczy wykładanie rezultatów zmatematyzowanej fizyki mogą być nietożsame i, co moze gorsze, ich "przekłady" na zwykły język, jakim się wewnątrz naszej niszy posługujemy, mogą być aż do kontradyktyczności wzajem sprzeczne. Bytowo tkwimy pomiędzy makro- i mikroświatem i na to, że wiedzą (nawet pewną o tym, że uran o masie krytycznej wybuchnie na pewno) sięgamy dalej aniżeli ROZUMIENIEM w stylu "zdroworozsądkowym", nie ma rady. Można - jak fachowcy - eksperci nauki - do tego stanu rzeczy przywykać i uznawać na koniec, że "rozumie się" równie dobrze jak się "wie", ale jest to kwestia treningu, kształtującego nawyki, upodobania i last but not least "swojskość" przedmiotu: jesteśmy zresztą zawsze zawodni, i tak 0 to znaczy z nieusuwalną niepewnością poznawczą - trzeba żyć. Inna rzecz w tym, że są to kłopoty znikomej mniejszości ludzi, a zarazem, że takie kłopoty służą innym jako pożywka ich umysłowych prac - od matematyki przez fizykę galaktyk po hermeneutyki, których również jest wiele. Zaś te "demony" ścisłości otaczają mgły przesądów, domniemań, spetryfikowanych w historii gromad czy społeczeństw w pewniki wiar.


Nie da się w edycji dodać zdjęcia, a plejady chciałem dodać.


Dodany: 13.02.2011 09:28:07 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil valdie68
Pewnie, że nie każdy. On jest właśnie dobrym tego przykładem :)
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-02-27 23:45:43
Pokaż profil anulkafer
Ale,że co?
Czy przez to był gorszym człowiekiem?
Kiedy zaczął się stan wojenny chciał wyjechac,na początku nie udało się.
Potem wylądował w Berlinie,jednak wrócił,bo nie chciał byc tam bez rodziny.
Z tego co pamiętam potem udało się Im w Austrii,po kilku latach wrócili do Polski.
Nie każdy "lewicujący" jest "zły" :P
dodany przez: anulkafer (3.52)   kiedy: 2011-02-13 21:40:05

"Aseks był tak naprawdę niczym więcej poza wieloznacznym pojęciem określającym szeroką grupę filozofii, ubiorów, poprawek kosmetyczno-chirurgicznych i głębokich biologicznych zmian. Jedyną wspólną cechą jaką mieli aseksi był pogląd, że ich neutralność płciowa nie powinna interesować nikogo poza płciowo neutralnymi kochankami, lekarzami i czasem kilku bardzo bliskimi przyjaciółmi. Działania aseksa, zgodne z tym poglądem, mogły się wahać od zaznaczenia opcji "A" w kwestionariuszu spisu ludności, poprzez wybór imienia typowego aseksom, redukcji piersi bądź owłosienia, zmiany barwy głosu, operacji plastycznej twarzy bądź genitaliów, do hermafrodytyzmu lub egzotyczności."

Nie jestem gejem ani hermafrodytą. Staram się zrozumieć tylko...
Dodany: 9.02.2011 05:56:07 przez valdie68 (3.69)


Niektóre dane z raportu Kinseya

* Seks oralny uprawiało 60% badanych osób,
* Do co najmniej jednego stosunku analnego w małżeństwie przyznaje się 11% mężczyzn,
* Stosunki przedmałżeńskie 67-98% mężczyzn zależnie od klasy społecznej i 50% kobiet,
* Doświadczenia homoseksualne 37% mężczyzn i 13% kobiet. 15% mężczyzn w USA między 16 a 55 rokiem życia ma za sobą doświadczenia homoseksualne stałe bądź okresowe, z czego 18% tyle samo doświadczeń homo- i heteroseksualnych, a 4% to osoby o wyłącznie homoseksualnych przeżyciach,
* Do seksu pozamałżeńskiego przyznało się 50% mężczyzn i 26% kobiet,
* Do korzystania z usług prostytutek przyznało się 69% mężczyzn,
* Masturbacja jest zjawiskiem powszechnym. Uprawia ją 92% mężczyzn i 62% kobiet,
* Średnia długość prącia we wzwodzie wynosi 15,5 cm., ze średnim odchyleniem 1,96 cm (pomiary wykonywane przez osoby badane). Badania dokonywane przez personel ukazują niższe wyniki – średnia wynosi około 13 centymetrów.

Niektóre dane z badań Mastersa i Johnson

Wiele informacji dotyczących fizjologicznych reakcji człowieka w sferze seksualności pochodzi z opisywanych badań. Nieprawdą okazał się mit o różnicy między orgazmem łechtaczkowym a pochwowym, udowodniono poliorgastyczność kobiet (możliwość przeżycia kilku orgazmów w trakcie jednego zbliżenia) oraz identyczność reakcji fizjologicznych w trakcie masturbacji i stosunku seksualnego. Badania wykazały także, że około 50% małżeństw cierpi z powodu zaburzeń seksualnych, a około 45% rozwodów w USA jest spowodowanych niedopasowaniem seksualnym.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Seks
Dodany: 9.02.2011 05:23:50 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil ORIGINAL
Z tego wynika, ze 37% moich kolegow robilo laske.
dodany przez: ORIGINAL (4.61)   kiedy: 2011-02-09 17:53:32
Pokaż profil petra11
@valdie68 bez urazy, poszukaj sobie baby ..a znikną problemy np. z prasowaniem koszuli czy z orgazmem łechtaczkowo-pochwowym...
w/w kwestie ONA Ci rozjaśni.:P
dodany przez: petra11 (4.52)   kiedy: 2011-02-09 16:44:02
Pokaż profil valdie68
O aseksualizmie nawet poczytałem.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Aseksualizm

Nie wiedziałem, że istnieje.
dodany przez: valdie68 (3.69)   kiedy: 2011-02-09 05:47:19

WOW
Morgan i Tylor nie byli tak prostymi ewolucjonistami, jak głoszą ich deklaracje, i mają pewien udział w tej przemianie. Morgan pierwszy w społeczności rodowej (Irokezi zafascynowali go tak, jak Darwina stwory kopalne, i służył im całe życie) upatrywał spełnienia ideałów wolności, równości i braterstwa, z tego także powodu jego dzieło zwróciło uwagę Marksa i stało się podręcznikiem socjalistów. Tylor kolekcjonując przykłady sławnych s u r v i v a l s , czyli przeżytków, natrafiał u dzikich często „na szczegóły godnej podziwu moralności i doskonałości społecznej
http://www.scribd.com/doc/7295785/Antropologia-Kultury-Zagadnienia-i-Wybor-Tekstow
Dodany: 7.02.2011 11:12:49 przez valdie68 (3.69)


Instrukcja jak składać koszulę na dole.

- koszulę najlepiej prasować, gdy jest wilgotna,

- jeżeli koszula jest sucha, należy ją nawilżyć wkładając na 30 minut do plastikowej kieszeni, gdzie zostanie równomiernie nawilżona,

- w pierwszej kolejności przeprasować jeden rękaw. Na początku żelazkiem delikatnie rozłożyć rękaw, wyrównać a potem przycisnąć i prasować od środka rękawa w kierunku na zewnątrz. W przypadku gdy zostanie zastosowany rękawnik, rękaw nasunąć na rękawnik i równomiernie gładko wyprasować,

- podczas prasowania prostego mankietu guzik jest na zewnątrz. Przy podwójnym mankiecie zasada jest inna: Mankiet rozpiąć, rozłożyć i wyprasować. Następnie złożyć go w odpowiedni kształt i zaprasować kraje. Mankiet ponownie przełożyć na środku a odgięcie zaprasować w taki sposób, aby dziurki na guziki leżały dokładnie przy sobie,

- plecy koszuli położyć odwrotną stroną na deskę do prasowania, napiąć i gładko przeprasować. Należy uważać na fałdy, które muszą być prasowane równomiernie. Fałd koszuli położyć na skraju deski w taki sposób, aby przebiegał równolegle. Przy prasowaniu fałdu trzymać napiętą koszulę, to samo obowiązuje także dla drugiego fałdu,

- kołnierz koszuli prasować od szpica do wewnątrz, tak aby podczas prasowania nie powstały fałdy. Kołnierz otoczymy i wyprasujemy z wewnętrznej strony,

- kieszeń naszytą na piersi prasować w ten sposób, że koszulę położyć prawą stroną do góry i wyprasować do gładka,

- po wyprasowaniu koszulę zawiesić na wieszaku odpowiedniej wielkości i pozostawić do wystygnięcia.
Po wyprasowaniu pozostawić koszulę na około 30 minut, aby wystygła.

Potem ostrożnie zapiąć guziki i koszulę położyć przednią częścią na dół.

Według tego, jak szeroka ma być koszula po poskładaniu, należy ją przełożyć w ramionach, w większości do ich połowy.

Następnie poskładać rękaw w kierunku na dół i mankiety złożyć na płasko.

Podobnie poskładać drugą połowę koszuli.

Fałd powinien znajdować się na prawym kącie do szwu ramienia.

Teraz należy poskładać drugi rękaw.

Koszula ma mieć kształt prostokąta, nie może zwężać się w kierunku do dołu.

Dolną krawędź koszuli przełożyć przez mankiety.

Koszule poskładać w taki sposób, aby jej dolna krawędź była na jednym poziomie z kołnierzem.

Koszulę obrócić przednią stroną do góry – gotowe.

http://www.metzler-switzerland.com


Dodany: 4.02.2011 12:37:52 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil anulkafer
Nienawidzę prasowac,zapach krochmalu przyprawia mnie o mdłości,to tyle w temacie :)
dodany przez: anulkafer (3.52)   kiedy: 2011-02-04 16:06:08
Pokaż profil seba
Daruj sobie :P............
dodany przez: seba (4.67)   kiedy: 2011-02-04 01:29:50

Bardzo ciekawe słowo. Badaliście?
The word amen (pronounced /ˌɑːˈmɛn/ or /ˌeɪˈmɛn/; Hebrew: אָמֵן, Modern Amen Tiberian ʼĀmēn; Greek: ἀμήν ; Arabic: آمين‎, ʼĀmīn ; "So be it; truly") is a declaration of affirmation[1][2] found in the Hebrew Bible and New Testament. Its use in Judaism dates back to its earliest texts.[3] It has been generally adopted in Christian worship as a concluding word for prayers and hymns.[2] In Islam, it is the standard ending to Dua (supplication). Common English translations of the word amen include: "Verily," and "Truly." It can also be used colloquially to express strong agreement,[2] as in, for instance, amen to that.


Dodany: 21.01.2011 01:59:52 przez valdie68 (3.69)


Pokaż profil Angela
Niech tak będzie zatem prawdziwie :)
dodany przez: Angela (4.56)   kiedy: 2011-01-21 12:59:55


Więcej:    
2
O Mnie
Pokaż profil valdie68
valdie68 (3.69)
mężczyzna, lat 55, Baile Bhlainséir, Irlandia
to nie blog, to wieczorne zapiski



Ostatnie Komentarze
Pokaż profil
survie (4.24) dodał(a) komentarz do wpisu
ostatnio


Poprzednie Wpisy
11/09/2014 22:44
Oj dzieci dzieci......
16/08/2014 19:13
Kabaret...
12/01/2014 01:49
"wolni niewolnicy"... ...


Kto Obserwuje Tego Bloga?

Blogi innych użytkowników
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil
Pokaż profil